ZACZYNA SIĘ WSTĘP DO PIERWSZEJ KSIĘGI
O ZAŁOŻENIU KLASZTORU
NAJŚWIĘTSZEJ PANNY MARII
W HENRYKOWIE

Rozmiar: 1032 bajtówonieważ przez długi bieg czasu i ciągłe następstwo pokoleń potomnych dzieła ludzkie starzejąc się są zaciemniane mgłą zapomnienia, postanowiono roztropnie podawać je pamięci potomnych przez opisywanie ich w książkach. My przeto, pierwsi mnisi wysłani ze świątobliwego i czcigodnego zgromadzenia klasztoru lubiąskiego celem zaszczepienia kwiecia służby Bożej w Henrykowie, postanowiliśmy powiadomić naszych następców za pomocą niniejszego pisma, w jaki sposób ten klasztor, dzięki którym osobom oraz z jakiej przyczyny wziął początek swej fundacji. A ponieważ wśród następstwa różnych czasów i osób zbożne dzieła wiernych niejednokrotnie doznają uszczerbku przez złość i bezbożność niektórych następców, przeto nadania wszystkich tego klasztoru posiadłości, które od początków pierwszego opata Henryka aż do ostatnich czasów czwartego opata Gotfryda spokojnie posiadał, w jaki sposób i od których osób oraz pod czyją powagą zostały temu kościołowi przekazane i zatwierdzone na wieczyste posiadanie, wpisaliśmy do niniejszej księgi w wiarygodnej opowieści, aby bojownicy Chrystusa, którzy mają w tym miejscu wszechmogącemu Bogu przez długie czasy służyć, w każdej sprawie mogli odeprzeć tych, którzy ich będą nagabywać, i z tej księgi poznając początek i uzasadnienie nadania każdej posiadłości, aby mogli przeciwnikom swojego klasztoru odpowiedzieć z rozumnym uzasadnieniem. Obecnie zaś wypadnie to chwilowo odłożyć, a najpierw opisać założenie klasztoru, następnie zaś uzasadnienie nadania i zatwierdzenia każdej posiadłości wykazać w odpowiednim miejscu w wiarogodnym opowiadaniu.


[ I ]

Rozmiar: 897 bajtów  osobie założyciela i przebiegu fundacji. Był tedy niegdyś pewien duchowny, imieniem Mikołaj, pochodzący z rodziców nie bardzo szlachetnych, ale też i nie całkiem najniższych, lecz ze średnich rycerzy z prowincji krakowskiej. Ten to Mikołaj za czasów przesławnego księcia Henryka, syna śp. starego księcia Bolesława, przybył do tej ziemi śląskiej w wielkiej prostocie i nie miał wówczas w tym kraju czy to w ojcowiźnie, czy w innego rodzaju własności ani piędzi ziemi. Ale zaraz na początku przyłączył się do pewnego kanonika kościoła św. Jana, imieniem Wawrzyniec, który to Wawrzyniec w owym czasie był najwyższym notariuszem wspomnianego księcia starego Henryka. Że zaś tenże Mikołaj miał zręczną rękę do pisania, a siebie samego trzymał w karbach surowej dyscypliny, więc wspomniany Wawrzyniec coraz zażyłej się nim posługiwał i w sprawach księcia stopniowo coraz częściej go wyróżniał, aż wreszcie zaczął go przed księciem poufnie bardzo często wychwalać. Gdy się to działo, a Mikołaj panu swemu wierną wysługiwał się służbą, zdarzyło się po upływie niewielu lat, że ów Wawrzyniec powołany został wyrokiem Bożym do rządów biskupstwa świętego kościoła lubuskiego, a pomienionemu Mikołajowi powierzony został z jednomyślną radą starszych przez samego księcia urząd najwyższego notariatu i - by prawdę powiedzieć - rządy całej ziemi śląskiej. O! boskie zrządzenie Opatrzności Wszechmocnego Boga, który - jak niegdyś Józefa w Egipcie - tak tegoż Mikołaja w tej prowincji wysoko wyniósł ku chwale swego imienia; lecz owego w tym celu, by przyszedł z pomocą ubóstwu rodziców w chwili potrzeby, tego zaś, by duszom wielu wiernych w tym klasztorze Bogu służących ułatwił materialnie drogę zbawienia i osiągnięcie radości wiekuistej. Lecz ponieważ tenże Mikołaj, jak to stwierdzili ci, którzy go znali w młodości, od samego zarania swego życia nieustannie uprawiał ćwiczenia powściągliwości, skoro przybył do wieku męskiego, był mężem wyróżniającym się szlachetnością obyczajów, a przez stałość swojej zacności bardzo był miły, tak szlachetnym jak i średnim i najniższym, przeto przez samego księcia i przez cały lud z przedziwnym był czczony umiłowaniem.
Rozmiar: 920 bajtówdy się to działo, a Mikołaj dorobił się pewnego dostatku, zaczął w różnych miejscach za wolą księcia nabywać dla siebie posiadłości i majątki ziemskie. Książę rozumiał o tych faktach tak, że on sam i jego następcy po śmierci tegoż Mikołaja posiądą wszystkie te majętności. Lecz książę myślał co innego, a Bóg Wszechmocny inną pewną świętą intencję rozniecił w piersi swego sługi. Jak bowiem później ostateczny wynik udowodnił i łaska Boga Wszechmogącego okazała, ta intencja duszy Mikołaja zmierzała ku czci swego Stwórcy. Bo chociaż ten mąż nie w zakonnym jakimś habicie dawał wzór żywota, jednak ponieważ w jego działaniu i we wszystkich jego ruchach rzadko lub raczej nigdy nie trafiało się nic takiego, co by czyjkolwiek obrażało wzrok lub słuch, wydawał się w swym wnętrzu jak gdyby zdobny w jakiś kamień szlachetny, który na wszystkie cztery strony przecudnie jaśnieje. Przeto ponieważ działalność zewnętrzna osądzana bywa jako wynikająca z intencji wewnętrznej człowieka, tenże Mikołaj wśród wielkich spraw księcia pana, które na zewnątrz między ludźmi załatwiał, siebie samego rozumnie wewnątrz opanowywał i pewien święty zamiar stale żywił w głębi duszy.
Rozmiar: 946 bajtówlbowiem okiem roztropności jaśniał przed siebie, przewidując w roztropnym rozważaniu przyszłe zło i dobro. Poza siebie zaś patrzał okiem sprawiedliwości, zmazując swe dawne grzechy - o ile je popełnił - codziennymi dziełami miłosierdzia. W prawo jaśniał okiem umiarkowania, bo choć przed nim ani też po nim nigdy w tej ziemi około panów książąt nie zjawił się tak możny duchowny, jednakże w tych wszystkich pomyślnościach utrzymywał on sam siebie rozumnie na stanowisku wielkiej pokory. W lewo wreszcie promieniał okiem męstwa, bo choć niekiedy przycisnęły go przeciwności losu, nigdy jednak nie odstąpił od swego zacnego zamiaru.
Rozmiar: 920 bajtówdy zaś mąż ten tymi i wielu innymi cnotami tak zacnie błyszczał i jaśniał, zrodziła się w cichości jego serca religijna i święta oraz - jak wierzymy - bardzo Bogu miła intencja. Rozmyślał bowiem, w jaki by sposób mógł dać początek jakiemuś domowi zakonnemu i dokonać tego ze swoich własnych funduszów wedle swojej możności ku czci Boga i św. Jana. Gdy tedy przez dłuższy czas tego rodzaju pomysły rozważał w cichości ducha i już postanowienie swego serca w tej sprawie z dnia na dzień coraz bardziej ustalał w swym rozważaniu, zdarzyło się, że pewnym bogobojnym mężom a sobie bardzo zaufanym odsłonił tę intencję swego serca. Jeden z nich zwał się Piotr, a był w owym czasie proboszczem wrocławskiego kościoła katedralnego, a drugi, Idzi, niegdyś tegoż kościoła archidiakon, lecz wówczas, gdy się to działo, mnich naszego zakonu w klasztorze naszym macierzystym w Lubiążu. Z tymi tylko dwoma omówił Mikołaj zamiary powzięte w duchu i od nich najpierw otrzymał radę, co ma czynić i jak pozyskać wolę księcia pana dla tej sprawy. Gdy później mężowie ci siedzieli razem i dużo na ten temat między sobą tak i podobnie rozprawiali, proboszcz Piotr powiedział, że najlepiej będzie, by w tej miejscowości Henrykowie ustanowić kilka prebend ku czci kościoła św. Jana, a pan Mikołaj byłby tu wyznaczony do zarządu tejże prepozytury.
Rozmiar: 897 bajtówdpowiadając na to, rzekł mistrz Idzi, że skoro wśród różnych zmian czasu i osób w wielu ziemiach zwykły różne nieraz trafiać się zamieszki, a przez nieporozumienia książąt często kraj zamienia się w pustkowie, przeto zdaje się, że w tym miejscu nie da się trwale służby Bożej utrzymać przez kanoników; lecz jeżeli pan Mikołaj zechce spełnić śluby swej duszy, to niech na tym miejscu zaszczepi latorośl zakonu cystersów, bo gdzie ten zakon raz zapuści korzenie, to nie da się łatwo stąd usunąć naporowi przeciwieństw. Gdy to powiedział mistrz Idzi, odrzekł Mikołaj: "Zaprawdę, ponieważ zakon cystersów, który pospolicie nazywa się też zakonem szarych mnichów, wydaje się być zwierciadłem i kwiatem wszystkich zakonników, było i jest zamiarem mego serca kwiat tegoż zakonu zaszczepić w tym miejscu, jeżeli się to spodoba Bogu oraz jeżeli zgodę pana mojego księcia w tej sprawie uda się wyjednać. Skoro bowiem tego rodzaju zamiar zaczął kiełkować w moim umyśle, tego właśnie zakonu stałość stwierdzałem w duszy coraz bardziej z dnia na dzień. Dlatego ponieważ tego zakonu szczepionki widzimy rozkwitające przepięknie we wszystkich krajach chrześcijańskich, proszę, aby to już było między nami ustalone i to postanowienie mego serca zachowajmy w tajemnicy, aż ku czci Boga i św. Jana, a pod powagą księcia, mego pana, będę mógł czynem wypełnić powzięty plan".
Rozmiar: 920 bajtówdy to się stało, ci trzej mężowie, utwierdziwszy się w tym świętym zamiarze jednomyślną zgodą i wolą, rozstali się z sobą.
Rozmiar: 706 bajtów  niewiele czasu po tym wszystkim urządził Mikołaj panu swemu księciu i wszystkim tej ziemi dostojnikom w tejże wsi Henrykowie uroczystą biesiadę, na którą zaprosił pana Wawrzyńca, wówczas biskupa katedry wrocławskiej, pana Pawła, w owych dniach biskupa diecezji poznańskiej, i również pana Wawrzyńca, podówczas biskupa lubuskiego, z którego pomocą ów Mikołaj osiągnął najpierw takie wysokie zaszczyty. Tym trzem biskupom jeszcze przed godziną biesiady wyjawił Mikołaj również jak najpoufniej pragnienie swego serca prosząc gorąco, ażeby wybrali stosowną chwilę, w której będą mogli w tej sprawie wyjednać zgodę księcia. Następnie zasiedli pomienieni biskupi wraz z księciem panem, starym Henrykiem, i synem jego, młodszym księciem, także Henrykiem, do biesiady, jedząc i pijąc wesoło. Po ukończeniu zaś biesiady, gdy książę wydawał się już bardziej ochoczy, wymienieni biskupi idąc do księcia na ubocze rzekli: "Panie! mamy pewną prośbę do twojej dostojnej wspaniałomyślności, której nie chcemy ci wyjawić, aż nam wprzód przyrzekniesz, że nas wysłuchasz przychylnie wedle swej łaskawości". Ale książę, jako że był władcą bardzo rozumnym i opanowa­nym wielką przezornością, rzekł: "Nie godzi się, by książę cośkolwiek obiecywał, zanim pozna powody i uzasadnienie prośby". A oni rzekli: "Panie! wiedz, że my tak dalece miłujemy honor twój i twojej rodziny, że o nic innego nie zamierzamy prosić, jak tylko o coś takiego, co w tym życiu przyniesie pomnożenie twojej chwały, a zwiększy nadzieję zbawienia duszy twojej w przyszłym życiu".
Rozmiar: 706 bajtówtedy książę odrzekł tymi słowy: "Wiem i mocno w to wierzę, że niczego innego nie szukacie jak tylko pomnożenia mej chwały, przeto nie lękajcie się wyjawienia mi próśb waszych, ponieważ jeśli w jakikolwiek sposób mają one - jak mówicie - przyczynić się do zbawienia duszy mojej, niezawodnie dziś jeszcze będziecie wysłuchani". A owi rozradowani dzięki czyniąc Bogu i księciu rzekli: "Panie! kapelan twój Mikołaj przybył niegdyś do ziemi twojej biedny i wielce niezasobny, ty zaś uczyniłeś go w kościele św. Jana i przy sobie niezwykle wielkim, za co tobie, panu swemu i ojcu, ogromne składa podziękowanie. Proponuje on, jeżeli do tego dołączy się twa łaskawa zgoda, dla poparcia zbawienia duszy twojej dać w tym miejscu początek klasztorowi "szarych mnichów" pod twoją powagą i uposażyć go w miarę swej możności dobrami, które ma sobie nadane z twojej szczodrobliwości. Do stóp więc twojej dostojności, panie! padając na kolana prosimy pokornie, abyś stosownie do swojej łaskawości władczej ten ślub swego kapelana ochoczo raczył dopuścić do przychylnego wysłuchania!" Wówczas książę popadłszy w długie milczenie i prawie przez godzinę pogrążony w namyśle rzekł przecież wreszcie: "Chociaż w sercu moim powziąłem zamiar wydania innych zarządzeń co do tego miejsca, przecież ponieważ prośba świątob­liwa wyjdzie - jak się należy spodziewać - na pomnożenie zbawienia wielu dusz, nie chcę przekornie sprzeciwiać się tak zbożnym i bogoboj­nym waszym prośbom, lecz ku czci Boga Wszechmogącego, Najśw. Panny i św. Jana dopuszczam te prośby wasze do skutecznego wy­słuchania z tym wszakże zastrzeżeniem, że jeżeli w tym miejscu Hen­rykowie zbudowany zostanie klasztor, to zasługa jego założenia przypisa­na będzie nie Mikołajowi, lecz mnie i moim następcom". Słysząc to biskupi z wielkim rozradowaniem serca rzekli: "Cześć i uwielbienie oddajemy wszelkich dóbr rozdawcy Wszechmogącemu Bogu, który tobie, służebnikowi swemu pobożnemu, oddał rządy tej krainy ku chwale swego imienia, i tobie także, panu naszemu, dzięki składamy za to, że zawsze starasz się przyczynić ozdoby świętej matce Kościołowi z pobożnym umiłowaniem! Teraz więc, panie, skoro twoja zgoda w tej sprawie wypłynęła z twojej dobrej woli, każ przystąpić synowi swemu, panu naszemu młodszemu, oraz innym szlachetnym rycerzom, którzy są w twym otoczeniu, i wyjaw im ślub swojego kapelana i nasze prośby".
Rozmiar: 960 bajtówastępnie zawołano pana Henryka, młodszego księcia, i wszystkich szlachetnych rycerzy, którzy tam podówczas byli. Gdy się wszyscy zebrali koło księcia pana, do słuchających tak przemówił starszy książę, pan Henryk: "Im wynioślejsze ponad innych zajmujemy miejsce w naszym księstwie, tym bardziej oczy wszystkich ku nam się zwracają. Przeto, gdy zamysły i prawa wszystkich poddanych naszej władzy dla swojej wieczystej trwałości baczyć muszą na nasze "chcieć" lub nasze "nie chcieć", nie godzi się, aby cokolwiek jest uważane za związane ze zbawieniem dusz lub też z ozdobą czcigodnej matki Kościoła, napotykało kiedykolwiek sprzeciw naszej woli, lecz ku chwale Boga Wszechmogącego i św. Jana powinna ona zawsze zatwierdzać dzieła pobożne. Niech ci przeto będzie wiadomo, synu mój, i wam wszystkim, którzy teraz w mojej obecności jesteście przytomni, że pan Mikołaj, mój notariusz, zamierza w tym miejscu Henrykowie zbudować klasztor "szarych mnichów", lecz ponieważ tenże Mikołaj wszystko, co ma, posiada z naszego nadania i z naszej łaski, przeto prosi dla Boga i dla siebie, ażebyśmy dołączyli zgodę naszej woli w tej sprawie. Przeto, chociaż tutaj pożytek doczesny naszego władztwa w dużej mierze ulega zmniejszeniu, jednak nakłonieni prośbami czcigodnych ojców biskupów ku czci Boga Wszechmogącego i św. Jana zgadzamy się z nieprzymuszoną wolą, ażeby tu w Henrykowie klasztor został zbudowany, pod tym jednak warunkiem, iż zasługa fundacji tegoż klasztoru przypisana będzie mnie i mojemu synowi i naszym następcom, ponieważ, gdy pan Mikołaj po raz pierwszy wkroczył na naszą ziemię, żadnej w niej nie posiadał własności; przeto niechaj wiedzą obecni i przyszli, że wszystko, co tu w Henrykowie będzie zdziałane i dokonane, znajduje się na naszej własności i na naszym dziedzictwie. Nikomu zatem zasługa założenia tego klasztoru sprawiedliwiej nie będzie przypisywana, jak mnie i moim następcom. Z dobrej bowiem woli przyzwalam i chcę, aby w tym miejscu Henrykowie założony został klasztor "szarych mnichów" za wieczne zbawienie moje i moich następców".
Rozmiar: 1024 bajtówsłyszawszy to biskupi i rycerze jednym głosem rzekli do księcia: "Panie! ponieważ widzimy, jak z twej dobrej woli wykwita pobożne pragnienie wywyższenia świętej matki Kościoła, dzięki czynimy Bogu Wszechmogącemu i tobie, panu naszemu dostojnemu, że nas wszystkich poddanych twej dostojności uradowałeś w tym więcej, niżeliby można wierzyć, iż dziś złożyłeś Bogu - jak się spodziewamy i silnie wierzymy - wdzięczną i miłą ofiarę, nadając tak czcigodnemu zakonowi miejsce, w którym po wieczne czasy za zbawienie twoje i twoich następców będzie się odprawiać służbę Bożą, i mamy nadzieję, że za Bożą wolą wieczyste zbawienie wielu dusz wiernych będzie tu z dnia na dzień pomnażane".
Rozmiar: 1032 bajtówo tym wszystkim pan Mikołaj na skinienie biskupów i rycerzy zdjąwszy biret ukląkł przed książętami, rezygnując na ich ręce ze wszystkich swoich posiadłości. Gdy te i różne inne rzeczy działy się tam ku chwale Bożej, książę pan starszy rzekł: "Ojciec mój, szczęsnej pamięci książę Bolesław, założył za odpuszczenie swoich grzechów klasztor i kościół w Lubiążu, a po jego śmierci ja ufundowałem klasztor zakonnic w Trzebnicy ku czci Boga i św. Bartłomieja. Przeto jeśli Bogu i wam wszystkim się to spodoba, niechaj syn mój Henryk obejmie pieczę nad tym klasztorem w Henrykowie, bo jak w przyszłości wyznaczane będą ojcu memu wspominki zakonników lubiąskich, mnie zakonnic trzebnickich, tak życzę sobie, by ten klasztor w Henrykowie był fundacją i poświęcał wspominki synowi mojemu Henrykowi i jego następcom". Gdy to i wiele innych podobnych rzeczy wypowiedział książę pan starszy na chwałę Bogu i ku czci Kościoła świętego, pan Mikołaj z uszanowaniem przypadł do kolan księcia pana młodszego i otrzymał tam od niego moc i upoważnienie do założenia w tym miejscu klasztoru. Ta biesiada odbyła się we wsi Henrykowie r. P. 1222 i podówczas wszystko to się tam stało. Po dokonaniu tego panowie książęta i biskupi rozjechali się.
Rozmiar: 897 bajtówtrzymawszy zaś od księcia pana władzę zbudowania tu klasztoru, Mikołaj z całą, jaką tylko mógł, gorliwością zabiegał, aby konwent tu jak najszybciej został przysłany, który to konwent przybył tu mianowicie 28 maja 1227 r. Tegoż roku 30 listopada umarł czcigodnej pamięci wielekroć wspomniany wyżej Mikołaj. Gdy zbliżał się już do śmierci, a opat tegoż klasztoru Henryk nakłaniał go, by sobie w tym klasztorze obrał grób, odrzekł w ten sposób: "Panie opacie, pozwólcie ciało moje pogrzebać na cmentarzu św. Jana, ponieważ on mnie ze skromnego kleryka wyniósł na szczyt wielkiego dostojeństwa. Po długim bowiem rozważaniu w głębi duszy mojej doszedłem do przekonania, że kości moje, spoczywające w prochu śmierci, nigdzie lepiej nie będą wyczekiwać głosu trąby na sąd ostateczny i zmartwychwstanie, jak w tym miejscu, gdzie najpierw zostałem osadzony wysoko na kanonickim stolcu nie za moje zasługi, lecz z niezasłużonej łaski Boga i św. Jana. Poza tym obecność moich zwłok nie przyniosłaby waszemu kościołowi zwiększenia pożytków doczesnych, lecz wielką - jak obawiam się - szkodę, bo chociaż pierwszą twórczą przyczyną założenia klasztoru byłem ja, jednak nie nazywajcie mnie pod żadnym warunkiem założycielem, lecz księcia. Jakiekolwiek bowiem w tej ziemi miałem znaczenie i dobra doczesne, to wszystko posiadałem z łaski i nadania mego księcia pana".
Rozmiar: 897 bajtów  ostatecznym końcu pana Mikołaja. Gdy zaś to i wiele innych podobnych rzeczy powiedział z troską o pożytek klasztoru panu opatowi Henrykowi, zaopatrzony został wiatykiem Przenajświętszego Ciała Chrystusa i innymi kościelnymi sakramentami i odszedł z tego świata.
Rozmiar: 897 bajtów  jego pokorze. Oto, bracia, z jaką pobożnością i jakim zapałem pracował mąż ów, by w tym miejscu została zaszczepiona i odbywała się wieczyście służba Boża, a przecież oddając ostatnie tchnienie doradzał, ażeby zasługa fundacji tego klasztoru przypisywana była nie jemu, lecz jego księciu panu.
Rozmiar: 946 bajtówby się zań modlono. Dlatego siebie samych i naszych następców wzywamy, ażeby pamięć tego najbogobojniejszego męża Mikołaja uroczyście była na wieki obchodzona we wspominkach dorocznych i innych nabożeństwach żałobnych.
Rozmiar: 946 bajtówżeby gorliwie się modlono za księcia Henryka, zabitego przez pogan. Pamięć zaś pana księcia Henryka zabitego przez pogan, jako prawdziwego fundatora tego klasztoru, niechaj na wieki będzie uroczyście święcona we wspominkach dorocznych i innych modlitwach i nabożeństwach żałobnych.
Rozmiar: 728 bajtówgon tegoż księcia pana. Ten mianowicie książę pan padł w bitwie, zabity przez pogan za lud swój w r. 1241 dnia 9 kwietnia.
Rozmiar: 706 bajtówezwanie do modlitw. Wzywamy przeto nas samych i naszych następców, by kornymi myślami błagali o łaskę niezmierzoną dobroć Boga, ażeby tak, jak tegoż księcia pana w oznaczonym dniu i godzinie wyprowadził z cielesnego więzienia, wyrwał go także z więzienia śmierci, gdy zabrzmi trąba sądu ostatecznego dla zbudzenia całego rodzaju ludzkiego, i aby zasłużył za dobrodziejstwa, wyświadczone temuż klasztorowi, i inne zbożne czyny, być zaliczony do liczby świętych na wieki. Amen.
Rozmiar: 916 bajtówoniec opowiadania o założeniu klasztoru. Oto, bracia, została wam wyłożona przyczyna i przebieg fundacji tego klasztoru, abyście byli bardziej ochoczy i chętni do składania czci i do dziękczynienia Wszechmocnemu Bogu, który natchnął pomienionych książąt i innych waszych dobroczyńców myślą o założeniu i poparciu tego klasztoru.
Rozmiar: 865 bajtówo wszystko napisaliśmy, ażeby nasi następcy żadnemu człowiekowi nie okazywali względów z powodu fundacji, tylko z należnym uszanowaniem czcili jedynie tych, którzy pochodzą i będą pochodzili z rodu pomienionych książąt.
Rozmiar: 774 bajtówe prawdą jest wszystko to, co wyżej napisano i stwier­dzono. Jeżeliby ktoś z ludzi później mówił lub sądził, że to są rzeczy zmyślone, wiedzieć powinni obecni i przyszli, że wszystko to przed­stawiono powyżej i opisano tak, jak o tym dowiedzieliśmy się z wiarogodnej opowieści czcigodnych ojców powyżej wspomnianych biskupów i wielu innych ludzi, którzy brali udział w tych zdarzeniach wraz z panami książętami i tak wpisaliśmy to wszystko do mniejszej książeczki ku pamięci naszych następców.
Rozmiar: 865 bajtówu zaczyna się opis nadań poszczególnych majętności klasztorowi w Henrykowie. O okolicznościach założenia klasztoru niechaj wystarczy to, co tu powiedziano. Teraz w dalszym ciągu zaczniemy opisywać okoliczności nadania posiadłości temu klasztorowi, ażeby słudzy Chrystusowi, którzy będą w tym miejscu później długie lata służyć prawdziwemu Bogu, mogli poznać z niniejszej książeczki podstawy nadania każdej poszczególnej posiadłości, by należycie i z odpowiednim uzasadnieniem, wejrzawszy w niniejsze pismo, mogli odpowiedzieć, gdyby jakikolwiek człowiek ich nagabywał z jakiejkolwiek przyczyny.
Rozmiar: 1032 bajtówrzebieg fundacji klasztoru. Należy wiedzieć, że w owych dniach, gdy dawano początek klasztorowi, był pewien biskup poznańskiego kościoła, który od początku wraz z księciem panem brał udział w wyżej opisanych zdarzeniach. Był to człowiek stary i osobistość czcigodna, a był z rodu pana Mikołaja. Ten to pan Paweł biskup ochrzcił pana Henryka, młodszego księcia, podnosząc go ze świętego zdroju; toteż z panem Henrykiem Brodatym, księciem starym, związany był pewnymi szczególnymi węzłami przyjaźni. Ten to biskup Paweł za radą i zleceniem pana Henryka, starego księcia, w drugim roku po śmierci Mikołaja urządził tu w Henrykowie wielką ucztę księciu panu i wszystkim dostojnikom tej ziemi; podczas tej uczty pan Henryk młodszy, przesławny książę z woli swego ojca i z jego polecenia założył tu klasztor. Przy tej fundacji wówczas byli tu obecni trzej biskupi, mianowicie tenże pan Paweł, biskup poznański, pan Wawrzyniec, podówczas biskup wrocławski, poprzednik pana Tomasza, biskupa wrocławskiego. Ci dwaj biskupi na świadectwo prawdzie poświęcili tu owego dnia dwa ołtarze w drewnianym kościele, jeden ku czci Najśw. Marii Panny, drugi ku czci św. Jana Chrzciciela. W owej biesiadzie brał również udział pan Wawrzyniec, owego czasu biskup lubuski, ojciec mianowicie mistrza Przemysława, przesławnego męża za owych dni, a radość wówczas była wielka i służba Boża jak najuroczystsza. Dokonano zaś tej fundacji klasztoru r. P. 1228 dnia 6 czerwca, tj. w dniu św. Wincentego. W czasie owej fundacji i biesiady zatwierdził książę pan stary wraz ze swym synem temu zakonowi i klasztorowi wszystkie posiadłości, jakie pan Mikołaj miał za żyda swego z nadania księcia. Tegoż dnia i godziny nadał również książę pan temu klasztorowi 100 wielkich łanów lasu, z których 50 znajduje się w Budzowie, a 50 w Chwaliszowie.
Rozmiar: 960 bajtówazwy wsi pana Mikołaja. Te zaś są włości, które pan Mikołaj posiadał za swego życia, a książę pan zatwierdził wówczas temu klasztorowi i zakonowi: najpierw Henryków ze swoim ujazdem, w którym klasztor został założony; po wtóre Nikłowice koło Rękowa; trzecie Osiek koło Żmigrodu; po czwarte Rychnów ze swoim obejściem, mianowicie w ilości 100 wielkich łanów.
Rozmiar: 774 bajtówe te wsie posiadał. Te dziedziny pan Mikołaj posiadał z łaski i nadania księcia pana w tej prowincji, a książę pan - jak powiedziano - zatwierdził je klasztorowi.
Rozmiar: 897 bajtów  posiadłościach pana Mikołaja w Krakowskiem. Miał także pan Mikołaj w ziemi krakowskiej dwie posiadłości, mianowicie Glewo i Głęboką, które za życia swego wieczystym nadaniem przekazał temuż klasztorowi.
Rozmiar: 774 bajtówe niektóre posiadłości zostały stracone przez klasztor. Lecz ponieważ niektóre z powyższych posiadłości, mianowicie Nikłowice i Osiek już obecnie nie należą do klasztoru, na jakiej się to dokonało podstawie, napiszemy także we właściwym miejscu.
Rozmiar: 854 bajtóweżeliby jaki człowiek kiedykolwiek nagabywał klasztor o jakikolwiek źreb, niech wejrzą bracia do poniższego wykazu i natychmiast znajdą, co mają odpowiedzieć. Obecnie zaczynają się opisy powodów nadania poszczególnych majętności klasztorowi w Henrykowie, w jaki sposób każda posiadłość i źreb oraz od jakich osób przekazane zostały temu klasztorowi i zatwierdzone na wieczyste posiadanie.
Rozmiar: 960 bajtówajpierw o Henrykowie. Najpierw o Henrykowie, z jakich drobnych cząstek został złożony i zaokrąglony w pokaźną posiadłość.
Rozmiar: 1032 bajtówo wtóre: o Bobolicach. O Cienkowicach i z jakiej racji tę cząstkę klasztor posiada. O cząstce Bobolic.
Rozmiar: 1032 bajtówo trzecie: o Skalicach. O Skalicach, w jaki sposób i jak ten źreb przypadł klasztorowi i na wieczne posiadanie został zatwierdzony.
Rozmiar: 1032 bajtówo czwarte: o Jaworowicach. O Jaworowicach.

Rozmiar: 1032 bajtówo piąte: powody zamiany z Michałem. O źrebię Michała, zamienionym za Nikłowice.
Rozmiar: 1032 bajtówo szóste: o Głębowicach. O Głębowicach.

Rozmiar: 1032 bajtówo siódme: o Brukalicach. O Brukalicach.

Rozmiar: 1032 bajtówo ósme: o Dębnicy w Wielkopolsce. O Dębnicy w Wielkopolsce.
Rozmiar: 1032 bajtówo dziewiąte: o Grodoszowie. O Grodoszowie.



[ II ]

Rozmiar: 865 bajtówutaj zaczyna się wywód o Henrykowie. Te wyżej wspomniane zręby zostały przyłączone do naszego Henrykowa i do klasztoru, niektóre przed najazdem pogan, inne po nim.
Rozmiar: 774 bajtówe Henryków złożony został z wielu cząstek. O Hen­rykowie należy zaznaczyć, że najpierw nazywał się Januszowe z tego mianowicie powodu, ponieważ w miejscu, gdzie ma źródło potok płynący przez wieś, siedziało dawniej dwóch rycerzyków, rodzonych braci, z których starszy nazywał się Janusz; stąd miejsce owo nazywało się wówczas Januszów. Młodszy brat zwał się Dobrogost. Ten Dobrogost, ponieważ trudnił się zbójnictwem, wypędzony został z kraju, zanim pojął żonę, brat zaś jego Janusz umarł tamże bez dziedzica. Przeto nasz Mikołaj, ponieważ w owym czasie, gdy się to działo, służył księciu i widział ów źreb Januszów opuszczony, prosił księcia pana, by mu go darował.
Rozmiar: 1032 bajtówierwsza posiadłość pana Mikołaja. To była pierwsza posiadłość w tej ziemi nadana panu Mikołajowi. Ten Januszów obejmował w owym czasie nieznaczne terytorium.
Rozmiar: 1032 bajtówowód nazwy Henrykowa. Lecz był owego czasu niejaki Henryk, mieszkający obok źródła, z którego wypływa potoczek, płynący obecnie wraz z Morzyną przez klasztor. Ten Henryk miał się za rycerza, a posiadał ziemię aż do potoka, który u starych Polaków nazywa się Jaworzyca, biorąc nazwę od swojego źródła. Ten potok przepływa obecnie przez wieś Henryków, a wówczas oddzielał Januszów od wspomnianego rycerzyka Henryka. Ten zaś Henryk był pradziadem tych, którzy dziś zowią się Czesławicami.
Rozmiar: 897 bajtów  miejscu, gdzie jest klasztor i co tu było przedtem. Byli zaś podówczas z tamtej strony Januszowa jacyś wieśniacy księcia, posiadający spory kawał ziemi, a mieszkali w miejscu, gdzie obecnie znajduje się klasztor. Zważyć zaś należy, że wśród tych wieśniaków było dwóch, którzy resztę przewyższali pewną zamożnością; jeden z nich zwał się Krzepisz, drugi Żuk, stąd też owo miejsce zwało się niegdyś Żukowice.
Rozmiar: 706 bajtówybuchła jednak bójka między Krzepiszem a Żukiem, tak że się nawzajem pozabijali, jeden drugiego. Po ich śmierci wszyscy inni wieśniacy tu mieszkający rozpierzchli się. Przeto pan Mikołaj, widząc te role Żukowice opuszczone, za wolą księcia pana przyłączył je do swego zrębu Januszowa. Pamiętać zaś należy, że ci wieśniacy mieli grunty aż do drogi, która obecnie rozdziela Czesławice i Muszkowice.
Rozmiar: 897 bajtów  zamianie pana Mikołaja z Henrykiem. Ale pan Mikołaj uczynił zamianę z wyżej pomienionym Henrykiem, który posiadał ziemię od Morzyny aż do potoku, biorąc dla siebie źreb tegoż Henryka a dając mu tę samą ilość ziemi z tamtej strony Morzyny między Kojanowicami a Morzyną; dlatego klasztor posiada źreb Henryka, i to jest też powodem, dlaczego Czesławice, tj. dziedzice pomienionego Henryka, siedzą obecnie między klasztorem a Muszkowicami. O tym wystarczy to, co powiedziano.
Rozmiar: 897 bajtówbecnie powiemy, dlaczego całe to terytorium, na którym założony jest klasztor, nazywa się teraz Henryków. Ten rycerz Henryk, o którym wyżej była mowa, posiadał ziemię między Morzyną a potokiem, który płynie przez wieś Henryków, stąd drobny źreb tego rycerza zwał się w owym czasie Henryków, dlatego też całe owo terytorium zowie się Henryków. W dawnych zaś czasach stało we wsi Januszów pewne wielkie drzewo, które po polsku zwie się jawor. U korzeni tego drzewa biło źródło, które od tego drzewa zwane było wówczas Jaworzyca. Z tego źródła płynie potok, który dzisiaj przepływa przez wieś Henryków, lecz sam potok zowie się Jagielno, a to z tego mianowicie powodu, ponieważ Polacy od dawna w dolince tego potoku często siali jagły. Stąd też i gród, który obecnie znajduje się między Wadochowicami a klasztorem, nazywa się Jagielno.
Rozmiar: 897 bajtów  ścięciu sławnego drzewa. Lecz skoro pan Mikołaj dokonał zamiany z pomienionym Henrykiem, kazał ściąć wspomniane drzewo i w ten sposób usunął nazwę owego zrębu Januszowa, a przyłączywszy go do swego zrębu Żukowic, z uszanowania dla księcia pana starego nazwał cały ten obszar Henrykowem.
Rozmiar: 897 bajtów  Kołaczowie i jego terytorium. Również w dawnych czasach siedział w grodzie, który znajduje się poza Oławą, między dworem Gurowem a klasztorem, pewien stary wieśniak książęcy, który zwał się Kołacz. Lecz że podówczas była tu ziemia dookoła lesista i pusta, tenże wieśniak władał w owym czasie wielu gajami i lasami w okolicy, stąd też owo terytorium z dawna zwie się Kołaczowe. Lecz trzeba wiedzieć, że obecnie na tym terytorium Kołaczowym istnieją pewne wioski, których nazwy są takie: Witostowice ze swoim ujazdem, Raczyce, Skalice, Jaworowice.
Rozmiar: 897 bajtów  dziesięcinie z tego terytorium. Że zaś dziesięcina z tych wsi, przez wielebnego ojca, pana Tomasza, wrocławskiego biskupa, i jego kapitułę zatwierdzona, należy do naszego klasztoru w Henrykowie, uznaliśmy za potrzebne przekazać to pamięci naszych potomnych w niniejszym piśmie.
Rozmiar: 706 bajtów  jaki sposób pan Mikołaj nabył cząstkę Kołaczowa. Ponieważ dla przyszłego pożytku klasztoru przeszliśmy do opisywania granic Henrykowa, obecnie wrócimy do tego, cośmy opuścili. Wiedzieć przeto należy, że gdy potomstwo pomienionego wieśniaka Kołacza w długim następstwie pokoleń coraz bardziej podupadało, pan Mikołaj zastał dziedziców tego wieśniaka siedzących we wspomnianym grodku w wielkim niedostatku. A że biedni byli, przeto usunął ich z ich dobrą wolą, dawszy im podarki a role ich wszystkie, jakie wówczas posiadali, przyłączył do swojego Henrykowa.
Rozmiar: 916 bajtówończy się wywód, dlaczego ten klasztor nazywa się Henryków. Teraz, bracia, wiecie, z jakich drobnych cząstek zostało stworzone to terytorium Henryków i z jakiego powodu nazywa się "Henryków".
Rozmiar: 774 bajtówe wszystko, co wymieniono, jest książęce. To, bracia, wszystko, o czym wyżej była mowa, dlategośmy opisali, aby się dowiedzieli obecni i przyszli, że nie posiadają w ogóle dookoła klasztoru nic innego jak tylko ziemię księcia pana starego Henryka, z przydomkiem Brodatego, oraz jego potomstwa.
Rozmiar: 946 bajtówby z tytułu fundacji nikt nie był czczony, tylko książęta. Oto opisane zostały powody, dla których żadnego w ogóle człowieka nie macie czcić z tytułu fundacji tego klasztoru, tylko wyłącznie tych, którzy z rodu owego sławnego księcia Henryka starego pochodzą lub będą pochodzili.
Rozmiar: 897 bajtów  dworze księcia w Henrykowie. Ów przesławny książę poprzednio ułożył sobie, że we wsi Henrykowie zbuduje dla siebie i swoich następców dwór królewski, lecz za Bożą wolą został przez biskupów odwiedziony od tego zamiaru i wiedziony umiłowaniem rzeczy niebiańskich zostawił tu pożytki ziemskie dla ludzi obcych, mianowicie dla przyszłych zakonników, służących wieczyście Bogu w tym klasztorze.
Rozmiar: 897 bajtów  modłach za książąt. Przeto zalecamy sobie samym i swoim następcom, ażeby z najgorętszą pobożnością modlili się i błagali Boga za duszę tegoż księcia starego Henryka i syna jego, również Henryka, zabitego przez pogan, w nieustannych i gorliwych modlitwach, ponieważ - chociaż pan Mikołaj był jak gdyby przyczyną twórczą fundacji tego klasztoru - jednak, cokolwiek ten klasztor posiada w swej okolicy, wszystko posiada z jałmużny i ze szczodrobliwości samych książąt. Że przeto pan Henryk, młodszy książę, zabity przez pogan, wiedział o tym, byłby ten klasztor w następnych czasach, gdyby żył, poparł i doprowadził do dobrego stanu.
Rozmiar: 897 bajtów  Henrykowie dosyć powiedziano. O Henrykowie i jego utworzeniu z drobnych cząstek, to co tu powiedziano, niechaj wystarczy.



[ III ]

II. O Cienkowicach. O Cienkowicach powiemy, z jakiego powodu klasztor posiada ich część. W owym czasie, gdy klasztor w Henrykowie był zakładany, był pewnien rycerz dosyć potężny, imieniem Albert, z przydomkiem po polsku "Łyka", mieszkający w Ciepłowodzie. Ten to Albert pojął za żonę córkę pewnego rycerza, imieniem Dzierżko; miał z niej córkę, po której urodzeniu żona jego natychmiast umarła. Po jej śmierci Albert nadał klasztorowi część swej majętności, Ciepłowoda, o obszarze dwóch pługów na wieczyste posiadanie za duszę swego ojca, podówczas zmarłego, i za swoje grzechy.
Rozmiar: 897 bajtów  nadaniu i jałmużnie Alberta z Brodą. To nadanie owego Alberta dokonane zostało roku Pańskiego 1229. Tegoż roku poszedł tenże Albert za grzechy swego ojca i swoje do Prus. Lecz zanim się wybrał w tę drogę, zarządził wobec księcia pana i baronów, aby - jeżeli nie wróci - klasztor w Henrykowie objął w wieczyste posiadanie całe terytorium Ciepłowody; jeżeli zaś powróci, to klasztor zawsze zatrzyma ową część, którą dał przedtem, o obszarze dwóch pługów. Lecz że w owych dniach byli ludzie prostoduszni, bez żółci złości, nie żądano wówczas od księcia pana przywileju w tej sprawie. Albert wrócił z Prus zdrów i cały i pojął później żonę Niemkę, która mu urodziła synów i córki. Klasztor jednak spokojnie posiadał przez długie lata od niego i jego synów ziemię, którą mu wydzielił ze swej Ciepłowody.
Rozmiar: 839 bajtówo się działo w kraju po najeździe pogan. Skoro zaś poganie wtargnęli do tej ziemi i w niej dokonali wielu rzeczy godnych ubolewania, po zabiciu przesławnego księcia rządzili w tej ziemi rycerze i każdy zagarniał dla siebie, co mu się podobało, z posiadłości książęcych. Stąd też i pomieniony Albert nabył za skromną sumę pieniędzy u chłopięcego księcia Bolesława dwie posiadłości książęce z nim graniczące, mianowicie Cienkowice i Kubice.
Rozmiar: 897 bajtów  kupnie. Ażeby zaś suma tych pieniędzy i rozmiary pomienionych posiadłości dokładniej były znane, tenże Albert wymierzył w tych dwóch wsiach 30 łanów wielkich, za które dał młodocianemu księciu Bolesławowi 30 grzywien srebra i usunąwszy dziedziców tychże wsi przyłączył te łany do swojej wsi Ciepłowody i w ten sposób nazwy tych wsi w ogóle zostały usunięte i zmienione na nazwę wsi komesa Alberta: Ciepłowoda.
Rozmiar: 939 bajtówalszy wywód o tym samym. Gdy zaś to i wiele innych podobnych niegodziwości i dla książąt bardzo szkodliwych rzeczy działo się w kraju, zaczął pomieniony Albert swoją Ciepłowodę wraz z tamtymi wsiami osadzać Niemcami. Ale że owa część, którą nadał klasztorowi, leżała w takim miejscu, iż bez wykupienia tych ról od klasztoru nie mógł tam w sposób zwarty osadzić wsi niemieckiej, przeto pana Bodona, podówczas w tym klasztorze opata, częstokroć prosił, ażeby przyjął taki sam obszar wzdłuż dawnych granic klasztoru, miano­wicie w klinie Cienkowic, a jemu zwrócił ową ziemię, którą przedtem nadał klasztorowi za swoje grzechy. - Pomieniony opat, nachodzony wielokrotnie uporczywymi jego prośbami, przystał na to ostatecznie, chociaż niechętnie, i dokonał z nim zamiany, przyjmując w Cienkowicach wzdłuż granic klasztoru tyleż ziemi, ile posiadał w Ciepłowodzie, i zwrócił komesowi Albertowi na jego prośby. Dlatego nazwa Cienkowic do dzisiejszego dnia utrzymuje się na naszej cząstce, którą tam posiadamy.
Rozmiar: 916 bajtówończy się wywód, dlaczego klasztor posiada Cienkowice. Oto, bracia, wyłożone wam zostały powody, dla których posiadacie Cienkowice. A skorośmy opisali powody, dla których klasztor posiada Cienkowice, wydaje się rzeczą odpowiednią, aby także podać przyczynę, dla której mamy prawo stamtąd pobierać dziesięcinę.
Rozmiar: 728 bajtówaczyna się uzasadnienie dziesięciny z Cienkowic. Przeto wiadomo niech będzie wszystkim, którzy będą czytali tę książkę, że gdy pomieniony Albert na owych 30 łanach wraz ze swoją Ciepłowodą osiedlił Niemców, ułożył się z panem Tomaszem, szczęsnej pamięci biskupem wrocławskim, że z tych 30 łanów, które pomierzone zostały w Kubicach i Cienkowicach, płacić ma tenże Albert panu biskupowi lub jego kanonikom rocznie z każdego łanu po 8 skojców srebra. Że zaś owa cząstka, którą klasztor posiada w Cienkowicach, obejmuje 2 1/2 łana i 1 mórg w gotowych rolach, a zawarta jest w liczbie wspomnianych wyżej łanów, przeto pan opat Bodo ułożył się z Albertem, iż tenże Albert otrzymywać będzie od klasztoru rocznie za dziesięcinę 21 skojców srebra z naszych łanów w Cienkowicach.
Rozmiar: 854 bajtóweszcze o tym samym. Gdy następnie Albert umarł, synowie jego uważali tę opłatę dziesięciny za należny im pewien czynsz z naszego dworu tamże, mówiąc, że to nie jest opłata dziesięciny, lecz czynszu. Stąd też pierworodny wśród nich, jako że był gwałtownikiem, dokuczał klasztorowi w wielu rzeczach. Ale gdy umierał, uważał, że przez to wielką usługę oddaje Bogu, i darował ten czynsz. Lecz wiedzcie o tym, bracia obecni i przyszli, że nikomu w ogóle ani z tego, ani z jakiegokol­wiek innego waszego dworu nie płacicie czynszu, prócz dziesięciny tamże w Cienkowicach i w niektórych innych miejscach.
Rozmiar: 706 bajtówywód, że klasztor henrykowski nie podlega żadnemu wojtowi. Chociaż bardzo przedłużyliśmy opowiadanie o pomienionym Albercie i jego działalności, przecież jest rzeczą odpowiednią i dla naszych następców bardzo potrzebną jeszcze o osobie tego Alberta i jego chytrości cośkolwiek tu napisać.
Rozmiar: 939 bajtówalej o tym samy m. W owych dniach, gdy wspomniany wyżej pan Mikołaj jaśniał wspaniale bogactwami, a w tej ziemi, jak wyżej powiedziano, był przybyszem, ów Albert związał się z nim pewną szczególniejszą zażyłością, mówiąc, że jest jego krewnym; przeto po śmierci pana Mikołaja, a również po najeździe pogan i zgonie księcia pana Henryka, naszego fundatora, często mawiał Albert, iż z racji pokrewieństwa z panem Mikołajem jest opiekunem tego klasztoru. To samo mówili i mówią synowie niejakiego Siegroda. Mianowicie ten Siegród, że niegdyś był sąsiadem Henrykowa, również uważał się za krewnego pana Mikołaja.
Rozmiar: 774 bajtówe Albert żadnym pokrewieństwem nie był związany z Mikołajem. Lecz należy wiedzieć, że komes Albert ze strony ojca był z rodu Czurbanów z Niemiec, ze strony zaś matki Włochem z ulicy włoskiej we Wrocławiu, a pan Mikołaj - jak powiedziano - urodził się w prowincji krakowskiej. Oto pokrewieństwo.
Rozmiar: 1024 bajtówwaga o pokrewieństwie między Mikołajem a Albertem. Zważywszy przeto, co tu napisano i powiedziano, jeszcze raz radzimy naszym następcom, ażeby żadnego człowieka z racji jakiegokolwiek pokrewieństwa nad siebie nie wynosili, tylko jedynie tych, którzy pochodzą lub będą pochodzić z rodu sławnego księcia, czcigodnej pamięci Henryka Brodatego.
Rozmiar: 774 bajtówe książęta prawnie są wójtami klasztoru. Chociaż dla przyszłego pożytku klasztoru napisaliśmy tu pewne ujemne rzeczy o osobie wielokroć wspomnianego Alberta, przecież nie powinien on być ze wspólnych modlitw braci usunięty, lecz owszem, przyłączony, bo dzięki niemu klasztor posiada dwie posiadłości: jedną, tj. Cienkowice, z jego nadania, drugą od księcia Bolesława, tj. Jaworowice, na jego pierwszą prośbę. A okoliczności tej prośby w swoim miejscu opiszemy.



[ IV ]

III0. Wywód o Bobolicach i ich uzasadnieniu. O tym już dosyć powiedziano. Zaczyna się wywód o Bobolicach. Należy zatem pamiętać, że niegdyś za czasów owych przesławnych książąt, mianowicie pana Henryka starego i syna jego również Henryka, byli w Bobolicach czterej mężowie, dziedzice tej wsi, których imiona są następujące: Przybysław, Boguchwał, Wojsław, Gestach. Ci czterej trudnili się rabunkiem i oskarżeni zostali przed księciem panem, który kazał ich pojmać i uwięzić. Następnie z rozkazu księcia pana zostali w pojedynku wszyscy zwyciężeni. Przeto zwyczajem polskim powinni byli albo księciu panu gardła oddać, albo się za wolą księcia wykupić. Gdy zaś nie mieli za co się wykupić, polecił książę sprzedać ich majętność i gardła ich wykupić. Gdy zaś oni swoją majętność zwyczajem polskim zaproponowali do kupna swoim współrodowcom, rzekli krewni: "Sprzedajcie, komu chcecie, ponie­waż nie mamy za co gardeł waszych wykupić". Z tego powodu zarządził i postanowił książę pan za radą i orzeczeniem baronów, że ktokolwiek kupując ich majętność wykupi ich gardła, posiadać będzie wieczyście ich posiadłość, wolny od wszelkiego nagabywania ich rodu. Słysząc to pan Bodo, opat z Henrykowa, kupił za radą i poleceniem księcia pana majętność tych czterech mężów, mianowicie: Przybysława, Boguchwała, Wojsława, Gostacha, za 19 grzywien srebra.
Rozmiar: 1032 bajtówrzywilej wydany co do Bobolic. W tej sprawie jest w naszym posiadaniu i dany został klasztorowi od owego przesławnego księcia przywilej taki w dosłownym brzmieniu:
Rozmiar: 1032 bajtówrawdziwe słowa przywileju. W imię Świętej i Niepodzielnej Trójcy. Amen. Dzieła doczesne zwykły ulegać zniszczeniu, jeżeli nie zostaną umocnione należytym potwierdzeniem pisma i pamięciowym świadectwem uczciwych ludzi. Dlatego my, Henryk, z Bożej łaski książę Śląska, Krakowa i Wielkopolski, pragnąc temu zapobiec, czynimy wiadomo wszystkim obecnym i przyszłym, że za naszą dobrą wolą czterej dziedzice z Bobolic sprzedali zakonnikom zakonu cysterskiego, mianowi­cie opatowi panu Bodonowi i jego konwentowi z Henrykowa, swoją posiadłość z jej pełnym ujazdem, otrzymując od nich za nią 19 grzywien srebra wagi polskiej; z tych grzywien pomienieni mężowie dali jednemu z nich, który zwie się imieniem Przybysław, 7 grzywien jako jego część, pozostałym zaś trzem, mianowicie Boguchwałowi, Wojsławowi i Gostachowi 12, z tym zastrzeżeniem, że nigdy przez żadnego z nich, ani przez ich potomków pomieniona majętność nie może być z powrotem wykupiona. Aby zaś ten fakt pozostał silny i nienaruszalny, nakazaliśmy niniejszą kartę w tej sprawie spisać i przez przywieszenie naszej pieczęci odznaczyć. Działo się roku Pańskiego 1239 w obecności tych osób: mianowicie Bolesława, młodego księcia, komesa Stefana, kasztelana z Niemczy, syna jego mistrza Jana, komesa Alberta z Karczyna, Siegroda i wielu innych zacnych mężów.
Rozmiar: 774 bajtówe później potomkowie dziedziców z Bobolic nagabywali klasztor. Dalej o tym samym. Wiedzieć należy, że późniejsi dziedzice pomienionych mężów z Bobolic przystąpili po najeździe pogan do księcia pana Bolesława w Leśnicy, skarżąc się, że pan opat z Henrykowa i jego bracia dzierżą źreb ich krewniaków z Bobolic niesłusznie i przez gwałt. Gdy ta sprawa na środek zebrania została wytoczona, książę Bolesław sam powstał i na miejsce swoje jako sędziego w swoim zastępstwie posadził pewnego szlachetnego męża, kometa Racława ze Strzelina, w owym czasie kasztelana wrocławskiego, i książę osobiście przemawiał tamże w imieniu klasztoru, przedstawiając sędziemu i baronom całą wyżej opisaną działalność owych mężów z Bobolic. i dodał, mówiąc między innymi: "Ja jestem prawdziwym fundatorem tego klasztoru, przeto obowiązany jestem przeciw każdemu człowiekowi i na każdym miejscu we wszelkich sprawach odpowiadać w imieniu klasztoru".
Rozmiar: 774 bajtówe książę Bolesław powiedział, iż jest prawdziwym fundatorem. W tej sprawie został tamże wydany przez tegoż księcia pana Bolesława taki przywilej:
Rozmiar: 939 bajtówrugie zatwierdzenie księcia Bolesława w tej Samej sprawie. W imię Pana. Amen. My, Bolesław, z łaski Bożej książę Śląska i Wielkopolski, wiadomo czynimy obecnym i przyszłym, że pewni bracia z Bobolic, mianowicie Sieciesław i Witosław, ze wszystkimi krewniakami swoimi stanęli przed nami, skarżąc się, że opat z Henrykowa dzierży pewne zręby ich posiadłości niesłusznie, na co pomieniony opat odpowiedział, że nie niesłusznie, lecz na polecenie przesławnego księcia Henryka, szczęsnej pamięci ojca naszego, wykupił braci ich z Bobolic, mianowicie Gostasza, Boguchwała, Wojsława i Przybysława, od powieszenia i w tej sprawie przedstawił w pośrodku zebrania dokument zatwierdzający ojca naszego, dany jego kościołowi. Zatem za jednomyślną radą naszych baronów pomienieni mężowie z Bobolic, mianowicie Sieciesław i Witosław, z całym ich rodem zostali wieczyście odsądzeni od wspomnianych już zrębów. Aby przeto klasztor Najśw. Panny z Henrykowa posiadał te zręby w Bobolicach wieczyście w pokoju, umacniamy niniejszą kartę zatwierdzeniem pieczęci naszej. Działo się to roku Pańskiego Wcielenia 1247, 29 kwietnia na wiecu, który odbył się w Leśnicy, w obecności tych: komesa Bogusława, kasztelana z Niemczy, komesa Racława, kasztelana wrocławskiego, komesa Mroczka, kasztelana z Ryczyna, który tamże przemawiał w imieniu opata, komesa Cieszęty, kasztelana z Oleśnicy, komesa Piotra, sędziego nadwornego, i innych bardzo wielu.
Rozmiar: 916 bajtówończy się wyjaśnienie w sprawie Bobolic. Oto, bracia, wystarczająco i prawdziwie wyłożono wam powody, dla których klasztor z Henrykowa posiada część pól w Bobolicach.



[ V ]

IIII0. Zaczyna się wywód nadania Skalic. Zaczyna się wywód przyczyn, dla których klasztor henrykowski posiada trzecią część majętności Skalic.
Rozmiar: 706 bajtówstępny wywód o tym. Za owych dni, gdy konwent po raz pierwszy przysłany został do Henrykowa, byli pewni bracia rodzeni, dziedzice ze Skalic, z których starszy zwał się Mikołaj, młodszy Stefan. Ci dwaj mężowie mieli trzecią część całej ówczesnej posiadłości Skalic. Był zaś Mikołaj księdzem i w owych czasach prawnym plebanem w starym kościele w Henrykowie, Stefan zaś jego brat był świeckim człowiekiem i przebywał podówczas w swojej posiadłości w Skalicach, lecz w bardzo skromnych warunkach bytu. Należy zaś wiedzieć, że pomieniony pleban z Henrykowa Mikołaj w owym czasie zwykł był pobierać dziesięciny z całego pola w Henrykowie, mianowicie ku (wsi) Skryboszów i z tamtej strony wsi aż do Morzyny z roli pana Mikołaja, podówczas właściciela tej dziedziny; stąd też kościół jego w Henrykowie opływał w owym czasie w wielkie dochody. Po przybyciu tu konwentu zakonnego pobierał on tę dziesięcinę przez kilka lat z pługów klasztornych. Toteż po wprowadzeniu się tu braci bardzo się cieszył, myśląc, że zawsze będzie pobierał dziesięcinę z pługów klasztornych; przeto powiedział bratu swemu Stefanowi: "Widzę, że prebenda moja po wkroczeniu tu tych braci, a moich panów, znacznie się powiększy, chcę zatem część dziedzictwa naszego, która mnie przypada, przekazać temu klasztorowi na wieczyste posiadanie".
Rozmiar: 897 bajtów  pierwszym nadaniu Skalic. Po upływie niewielu dni po tym, tenże Mikołaj z bratem swym Stefanem przystąpili w Niemczy do starszego księcia i w jego obecności dwie trzecie części swego dziedzictwa, które im przypadało w Skalicach między innymi ich braćmi, nadali temuż klasztorowi za swoje grzechy na wieczyste posiadanie; trzecią zaś część Stefan wówczas zatrzymał na swoje potrzeby.
Rozmiar: 916 bajtówtórego roku dokonane zostało to nadanie. To nadanie przyszło do skutku w obecności księcia pana Henryka starszego w r. Pańskim 1233. Lecz nie proszono podówczas księcia pana o przywilej w tej sprawie.
Rozmiar: 897 bajtów  odebraniu dziesięciny kościołowi wiejskiemu. Gdy się to stało i upłynęło niewiele dni, przybył pan Tomasz, czcigodnej pamięci ówczesny biskup wrocławskiego kościoła, wraz ze swoim orszakiem do tego klasztoru i widząc, że bracia tu wówczas przebywający żyją w bardzo surowym niedostatku, zapytał pana Henryka, podówczas opata, i braci o dochody klasztoru i o resztę uposażenia. Słysząc od opata i braci, że pługi klasztorne własnemu kapelanowi tegoż klasztoru płacą dziesięcinę, pan biskup rozgniewał się bardzo i wołając tegoż kapelana Mikołaja z Henrykowa do siebie, rzekł mu: "Tyś jest sam i najczęściej śpiewasz tu z wróblami", przeto życzę sobie, aby ci bracia zatrzymali dla siebie samych dziesięcinę z tej części wsi Henrykowa na swoje wyżywienie". Usłyszawszy to tenże Mikołaj kapelan strapił się wielkim smutkiem w duchu, jednak na razie nic wówczas nie odpowiedział. Lecz później, po upływie okresu dwóch lat, zrezygnował w ręce opata z kościółka w Henrykowie i przeniósł się do zakonu kanoników regularnych w Kamieńcu. Od owego czasu i chwili odjęte zostało przez czcigodnego pana Tomasza, wrocławskiego biskupa, sute uposażenie kościółkowi we wsi Henrykowie i nadane klasztorowi. Dobrodziejstwa tegoż szczęsnej pamięci biskupa na rzecz klasztoru opiszemy w odpowiednim miejscu.
Rozmiar: 1032 bajtówierwsze zatwierdzenie Skalic. Gdy następnie umarł książę pan Henryk stary i gdy syn jego, książę Henryk młodszy, panował zamiast ojca swego, a pomieniony Mikołaj już był zatwierdzony we wspomnianym zakonie (kanoników regularnych), brat jego Stefan z pewnym mnichem z Henrykowa, imieniem Piotr, wysłanym przez swego opata-ojca, pana Bodona, przystąpił w Oleśnicy do pomienionego księcia pana i zeznał tamże wobec księcia i jego baronów, że wraz ze swym bratem, księdzem Mikołajem, datował 2/3 swego dziedzictwa już poprzednio wobec starego księcia klasztorowi w Henrykowie za swe grzechy na wieczyste posiadanie. Tenże Stefan przemawiając tam w obecności księcia i baronów dodał jak gdyby dla powtórzenia i ponowienia całego faktu te słowa: "Książę panie! ponownie oznajmiam twemu majestatowi w przy­tomności tych szlachetnych rycerzy, że brat mój Mikołaj i ja wobec ojca twego nadaliśmy 2/3 dziedzictwa naszego za zbawienie dusz naszych klasztorowi w Henrykowie na wieczyste posiadanie. Trzecią zaś część ja, Stefan, sprzedałem temuż klasztorowi za 27 grzywien srebra. Że zaś w tej sprawie nie został wydany przez twego ojca przywilej, przeto proszę i błagam wraz z towarzyszem moim Piotrem, przysłanym tu ze mną przez pana opata, byś raczył doręczyć klasztorowi w Henrykowie przywilej swego zatwierdzenia". Tejże godziny na rozkaz księcia niejaki pan Konrad, kapelan nadworny i pleban w Lewenberku, napisał w tej sprawie przywilej dosłownie w tym brzmieniu:
Rozmiar: 1032 bajtówrzywilej zatwierdzający. W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen. Ponieważ z biegiem czasu łatwo przechodzi w niepamięć to, co niezbyt trwale było przekazane pamięci, przeto my, Henryk, z Bożej łaski książę Śląska, Krakowa i Wielkopolski, pragnąc odpowiedni środek zastosować przeciw takiemu brakowi, w całej pełni wiadomo czynimy tak obecnym jak i przyszłym za pomocą pisemnego świadectwa, że pewni bracia ze Skalic, Mikołaj i Stefan, w obecności dostojnego księcia Henryka, szczęsnej pamięci naszego ojca, nadali z trzech części swojej majętności, która im między innymi braćmi przypadała, za zbawienie dusz ojca i matki i własnych, Marii Świętej i braciom tamże w Henrykowie służącym Bogu dwie trzecie, trzecią zaś część za 27 grzywien srebra Stefan po wdzianiu habitu przez jego brata i wstąpieniu do zakonu temuż klasztorowi sprzedał na posiadanie prawem dziedzicznym w ten mianowicie sposób, że z polecenia i postanowienia ojca naszego, a za naszym przychyleniem się do tego, żadnego prawa wykupu nie będzie miał odtąd on ani jego następcy. Na dowód w tej sprawie, ażeby nikt jakimś lekkomyślnym usiłowaniem nie ośmielił się sprzeciwiać temu układowi, postanowiliśmy niniejszą kartę zatwierdzić umocnieniem naszej pieczęci. Świadkami tego są: komes Stefan, kasztelan z Niemczy, komes Bogusław, kasztelan z Ryczyna, komes Racław, kasztelan z Wrocławia, Albert z Karczyna, Bertold, sołtys z Pilawy, i innych bardzo wielu. Działo się roku Wcielenia Pańskiego 1239 dnia 28 września.
Rozmiar: 854 bajtówak opat Bodo różnymi sposobami załagodził Jana, syna Stefana, po najeździe pogan. W owym czasie, gdy ci dwaj bracia, mianowicie Mikołaj i Stefan, to, o czym wyżej była mowa, zatwierdzili klasztorowi w Henrykowie, miał Stefan jednego maleńkiego syna, imieniem Jan. Ten to Jan, skoro doszedł do rozumnego wieku, usiłował często czyny swojego stryja i ojca odwoływać polskim obyczajem. Ale że był zawsze biedny i w niedostatku, więc złość jego nic nie wskórała w tym, czego pragnął.
Rozmiar: 774 bajtówe Jan zrezygnował z prawa domagania się zwrotu posiadłości ojca. Przeto pan Bodo, opat z Henrykowa, zapobiegając stratom klasztoru swego w przyszłości, dawszy wspomnianemu Janowi skromne podarki, dokazał tego, iż tenże po najeździe pogan przystąpił do księcia Henryka, podówczas panującego w tej ziemi, i zrezygnował wobec niego i jego baronów w imieniu swoim i swoich dziedziców i krewnych z wszelkiego prawa i wszelkiej władzy, jaką miał lub mógł mieć w pomienionej posiadłości swego ojca w Skalicach. Lecz opat z Henrykowa dla świętego spokoju i ze swej dobrej woli kupił w naszej obecności tejże godziny pomienionemu Janowi z zasobów klasztornych [w tej ziemi naszej śląskiej dwa małe łany na wieczyste posiadanie prawem dziedzicznym].
Rozmiar: 865 bajtówa rezygnacja tegoż Jana dokonała się wobec nas i naszych baronów we Wrocławiu r. P. 1259, 20 lutego w obecności tych mianowicie mężów: Jana z Wierzbna, magistra Joswina, fizyka, Michała, sędziego dworu naszego i innych bardzo wielu przy nas obecnych; i tejże godziny wspomniany Jan pod świadectwem tychże mężów przyjął od opata wspomniane dwa łany na wieczyste posiadanie i dobrowolnie przyrzekł tamże, że czynów swego ojca nigdy nie będzie cofał ani odwoływał. W tej sprawie wydaliśmy przywilej ponownego zatwierdzenia, ażeby czyny poprzednie uważane były zawsze za trwałe, a te zdziałane wobec nas układy najnowsze opata z Henrykowa i pomienionego Jana, aby były dla klasztoru środkiem wieczystego zatwierdzenia odnośnie do jego zrębu w Skalicach, a dla Jana odnośnie do owych dwóch jego łanów.
Rozmiar: 1032 bajtówonieważ w przywileju danym wówczas klasztorowi przez księcia pana Henryka nic innego nie było napisane, jak to, co zawiera się w starym przywileju, przeto wpisaliśmy go w tej książeczce, lecz należy wiedzieć, że...



[ VI ]

V. Zaczyna się wywód nadania Jaworowic, które zostały uzyskane wśród wielu trudów i kłopotów. W owych czasach, gdy po najeździe pogan nasi młodzi książęta zaczęli po raz pierwszy rządzić, działo się wiele rzeczy, które za dawnych przesławnych książąt były niesłychane. Zatem brat ich pierworodny książę Bolesław rozliczne popełniał dzieciństwa za czasów swej młodości, a to w turniejach i innych igraszkach. Między innymi pewnego czasu zwoławszy na dzień św. Macieja wielu rycerzy do Löwenbergu, rozkazał urządzić turniej. Ci zaś rycerze pospołu rzekli: "Panie, jeśli nie ofiarujesz Bogu uroczystej i miłej ofiary, nie zaczniemy dzisiaj turnieju". W odpowiedzi rzekł im książę Bolesław: "Przyrzekam wam wszystkim ofiarować jakiemuś klasztorowi jedną malutką posiadłość ku czci Bożej, a za moje i was wszystkich grzechy". Posłyszawszy to Albert z Brodą rzekł do poważniejszych rycerzy, zanim rozpoczęli turniej: "Panowie i rycerze sławni, słuchajcie słów moich! Jest pewien klasztor w ziemi władcy mego, niedaleko od Nysy, zwany Henryków, bardzo skromnie uposażony. Przed bramą tego klasztoru posiada władca mój pewną włość maleńką, zwaną Jaworowice. Przeto proszę, ażebyście tę włość owemu bardzo biednemu klasztorowi wyjednali u władcy mego za wasze grzechy". Więc ci rycerze jednomyślnie rzekli do księcia: "Panie, jeśli przyrzekniesz nam wedle stów twego rycerza a naszego przyjaciela Alberta nadać pewnemu twemu klasztorowi włość, którą tenże Albert wymieni, uradujemy de dzisiaj odbyciem turnieju". Co posłyszawszy książę pan podnosząc rękę przyrzekł wobec wszystkich, że chętnie nada na cześć Bożą, czegokolwiek pomieniony Albert zażąda dla klasztoru.
Rozmiar: 897 bajtówto pierwszy powód i uzasadnienie nadania Jaworowic. Gdy się to stało i po upływie niewielu dni przybył książę Bolesław do Niemczy, posłał po pana Bodona, tutejszego opata, i na prośbę komesa Alberta nadał temu klasztorowi i jego sługom Jaworowice w nieuszczuplonych granicach na wieczyste posiadanie, na co tejże godziny wydał taki przywilej:
Rozmiar: 728 bajtów  rozkazu księcia napisany został niniejszy przywilej, dotyczący tego nadania i zatwierdzenia w dosłownym brzmieniu: W imię Pańskie. Amen. My, Bolesław, z Bożej łaski książę Śląska i Wielkopolski, wiadomo czynimy obecnym i przyszłym, że za odpuszczenie grzechów naszych i braci naszych i na odkupienie duszy przesławnego Henryka, szczęsnej pamięci naszego ojca, nadaliśmy klasztorowi Panny Świętej zakonu cysterskiego w Henrykowie i braciom tegoż klasztoru na wieki posiadłość, która się zwie Jaworowe, a która położona jest pod samym klasztorem, z jednego boku mając źreb Michała Daleborowica, a z drugiej strony Kuncendorf, który należy do klasztoru w Trzebnicy, na wieczyste posiadanie temuż klasztorowi i jego sługom. Ażeby zaś to nadanie pozostało silne i trwałe, postanowiliśmy je umocnić przywieszeniem naszej pieczęci. Dań w Niemczy, w dniu św. Grzegorza r. P. 1243, w obecności tych: pana Sobiesława, naszego stryja, Bogusława, kasztelana z Niemczy, pana Guntera z Biberstein, Piotra, sędziego nadwornego, B(ogusława), kasztelana z Bytomia, A(ndrzeja), kasztelana z Szydłowa, Mileja, kapelana, i innych bardzo wielu; nadaliśmy także temuż klasztorowi dwóch cieśli z tejże wsi, Dobroszę, wraz z jego bratem.
Rozmiar: 1032 bajtówotem klasztor posiadał Jaworowice za rządów księcia pana Bolesława spokojnie przez kilka lat. Gdy się to stało i po upływie niewielkiego okresu pojmali rycerze pana swego, wspomnianego księcia Bolesława, a stało się to jakoby w imieniu brata jego młodszego, księcia Henryka. Lecz należy wiedzieć, że tenże młodzieniaszek, książę Henryk, nie doszedł jeszcze wówczas do lat sprawnych; że zaś ,z tego wówczas wynikł początek nieszczęścia dla całej tej prowincji, należy wiedzieć, że to uwięzienie nie zostało dokonane za radą młodzieńczego Henryka, lecz pewnych innych ludzi, których nazwiska nie będą wpisane do niniejszej książki.
Rozmiar: 728 bajtówaczyna się wywód, w jaki sposób później za rządów księcia Henryka, trzeciego w tej ziemi księcia tego imienia, odebrane zostały klasztorowi Jaworowice i przez tegoż księcia Henryka ponownie temu klasztorowi zatwierdzone na wieczne posiadanie.
Rozmiar: 728 bajtówważyć należy, że gdy tenże książę Henryk, utwierdzony w rządach, zaczął w różnych miejscach unieważniać czyny brata swojego pierworodnego, między innymi odebrał nam i temu klasztorowi wspomnianą wieś Jaworowice, mówiąc przy każdej sposobności i nie bacząc na fakt nadania: "Chcę mieć z powrotem posiadłości moich ojców", co słysząc pan Bodo, opat tutejszy, rzekł ze smutkiem: "Jeżeli ten źreb Jaworowice zostanie nadany jakiemu potężnemu rycerzowi, to klasztor nie ma skąd brać piasku do budowy, a ponadto znacznie się zmniejszą koło klasztoru pastwiska dla bydła". Przeto przez sześć tygodni przez rycerzy i osobiście pracował z jaką tylko mógł zapobiegliwością około księcia Henryka, aż przecież wreszcie książę pan zażądał za ten źreb pewnej sumy pieniędzy. Poradzono przeto panu opatowi, że lepiej będzie, jeżeli klasztor na razie zadłuży się pieniężnie, niżby miał na zawsze być pozbawionym tego zrębu. Dlatego też pan opat Bodo obiecał i wypłacił księciu panu Henrykowi za Jaworowice 80 grzywien srebra i konia kupionego za 10 grzywien, komesowi Janowi z Wierzbna za załatwienie tejże sprawy konia za 10 grzywien, magistrowi Walterowi, podówczas notariuszowi, konia za 10 grzywien. Te pieniądze wypłacił pan opat wówczas w ciągu 2 tygodni księciu i jego urzędnikom, wymienionym w przywileju, z krzywdą klasztoru. W tej sprawie wydał wówczas książę Henryk klasztorowi przywilej w ten sposób napisany:
Rozmiar: 939 bajtówrugi przywilej w sprawie Jaworowic. My, Henryk, z Bożej łaski książę Śląska, poświadczamy i niniejszym zeznajemy wszystkim, którzy to pismo będą oglądać, że pan Bodo, opat z Henrykowa, jako cenę kupna posiadłości Jaworowice dał nam 80 grzywien srebra i te pieniądze wedle naszego rozkazu i zlecenia wypłacił następującym osobom: pierwszemu naszemu sekretarzowi, magistrowi Walterowi 26 grzywien, Wawrzyńcowi naszemu klucznikowi 19 grzywien, Pawłowi Słupowicowi 35 grzywien. Dokonana została ta sprzedaż wieczysta we Wrocławiu, r. P. 1255, w ostatnią niedzielę przed wilią św. Piotra i Pawła (27 czerwca) w obecności następujących osób: księżnej Anny, matki naszej, komesa Jana z Wierzbna, magistra Gocwina, fizyka, magistra Waltera, który to pismo ułożył, i bardzo wielu innych.
Rozmiar: 916 bajtówończy się wywód pierwszego nadania i drugiego kupna majętności Jaworowic.



[ VII ]

VI0. Tu zaczyna się wywód powodów zamiany z Michałem z Nikłowic. Wśród wielu szkód, jakie w różnyh czasach poniósł klasztor po najeździe pogan (była i ta), że niejaki Michał, syn niegdyś Dalebora, miał granice z klasztorem z tej strony, gdzie obecnie znajduje się Münsterberg. Te granice dochodziły do brzegu potoka, który płynie między Kojanowicami a Czesławicami aż do Oławy. Ten to potok przepływał niegdyś przez nasz ogród warzywny, przeto pomieniony Michał posiadał podówczas granice swojej posiadłości aż do naszego ogrodu. Lecz że ów Michał usiłował częstokroć dokuczać klasztorowi, więc zasiedlił swą posiadłość Niemcami. Z tego też powodu w owym czasie, gdy się to stało, w dni świąteczne niewiasty i dziewczęta tańczyły w naszym ogrodzie. Widząc to opat ówczesny, pan Bodo, niepomiernym ogarnięty był strapieniem, i mówił sobie w duchu: "Jeżeli te tańce z pokolenia na pokolenie będą się tu powtarzały i wejdą w zwyczaj, stanie się to groźnym niebezpieczeństwem zatraty wielu dusz w tym klasztorze". Przeto - ile mógł - starał się, by tę nieprzystojność oddalić od klasztoru i niejednokrotnie porozumiewał się z pomienionym Michałem co do jakiejś zamiany. Gdy zaś o tym i o wielu innych podobnych rzeczach częstokroć rozmawiał opat z Michałem, nareszcie przecie Michał przyjął wraz ze swymi dziećmi całą posiadłość klasztoru w Nikłowicach i dwór dobrze wybudowany i dał tutaj w swojej posiadłości pod klasztorem taki sam obszar wymierzony wzdłuż i wszerz na wieczyste posiadanie klasztorowi. Dodano zaś temu Michałowi przy tej zamianie wiele rzeczy, które są szczegółowo opisane w przywileju wystawionym w tej sprawie.
Rozmiar: 897 bajtówto powód zamiany z Michałem. W sprawie tej zamiany dany został wtedy przez księcia pana Henryka III temu klasztorowi przywilej w takich słowach jak najjaśniej ułożony:
Rozmiar: 706 bajtów  imię Pańskie. Amen. My, Henryk, z Bożej łaski książę Śląska, wiadomo czynimy obecnym i przyszłym, że komes Michał, syn niegdyś Dalebora, zamienił z braćmi z Henrykowa część swojej posiadłości, która jest położona pod samym klasztorem, otrzymując za nią od nich posiadłość tegoż klasztoru, która się nazywa Nikłowice, a położona jest koło Rękowa, wedle tego, jak się co do ilości ziemi wzajemnie między sobą ułożyli z dobrej i nieprzymuszonej woli opat z Henrykowa i ów Michał. Ale że Michał tę swoją posiadłość zasiedlił Niemcami, opat z Henrykowa i jego bracia wykupili tychże Niemców cząstkowo wedle pojedynczych łanów, dając im 80 grzywien srebra, prócz ziemi, którą im dali. Prócz tego wszystkiego opat z Henrykowa i jego bracia dali temuż Michałowi pomienioną posiadłość Niklowiec, obsianą 69 korcami ozimi­ny i 48 korcami zboża jarego, dwór porządnie wybudowany, a w nim bydła rogatego 20 głów, wieprzów 30, wozy, pługi, cebry, garnki, przybory żelazne i cokolwiek w tym dworze było narzędzi. Wiedzieć też należy, że pomieniony wielokroć Michał o pozostałej części wspomnianej posiadłości swojej, którą sobie zatrzymał między klasztorem a Münsterbergiem, w ten sposób postanowił i wobec nas i naszych baronów zarządził z dobrej i nieprzymuszonej woli, że ani sam Michał, ani ktokolwiek z jego następców nigdy nie będzie mógł jej żadnemu człowiekowi sprzedać lub odstąpić drogą zamiany, chyba tylko pomienionemu klasztorowi w Henrykowie. Po dokonaniu tego wszystkiego opat z Henrykowa za jednomyślną zgodą swoich braci dodał temuż Michałowi młyn w Kraskach na takich prawach na wieczne posiadanie, na jakich sam klasztor dzierżył ten młyn od czasów naszego dziada. Na świadectwo tej rzeczy umyślnie do niniejszego pisma dołączył swą pieczęć. Ażeby przeto ta ich zamiana i każdego z nich, tj. opata i Michała, nadanie przetrwało silne i pewne na przyszłość, poleciliśmy niniejszą kartę umocnić przywieszeniem naszej pieczęci. By się zaś to stało w sposób najbardziej trwały i uroczysty i nie uległo w kolejności czasu i ludzi żadnemu naruszeniu, bracia nasi, dostojni książęta Bolesław i Konrad, na naszą prośbę dołączyli także swoje pieczęcie do tej karty na świadectwo prawdy i wieczystego zatwierdzenia. Świadkami niniejszej zamiany są: wielebny ojciec nasz, pan Tomasz, z Bożej woli wrocławski biskup, który również ku zatwierdzeniu prawdy powyższego przyłożył swoją pieczęć, pan Rambold, kanclerz księcia pana Konrada, Jan Osina, Paweł Słupowic, Stanisław, nasz podkomorzy, Sulisław, syn niegdyś Bartłomieja, który pod naszą powagą wraz z naszym komornikiem Zabratem ów źreb Michała objechał i wspomnianemu klasztorowi przekazał w oznaczonych granicach, i innych bardzo wielu. Działo się to roku Pańskiego Wcielenia 1254, 4 czerwca na wiecu, który się odbył we Wrocławiu, gdy radzono nad oswobodzeniem komesa Mroczka i wydawano zarządzenia w sprawie budowy grodów. Wiedzieć ponadto należy, że pomieniony komes Sulisław, zwany Rdzek, wspomnianemu komesowi Michałowi wyżej wymienioną posiadłość Nikłowice i młyn przekazał i dokonując ujazdu ubezpieczył pewnymi i prawnymi granicami.
Rozmiar: 916 bajtówończy się przywilej zamiany z Michałem z Nikłowic.



[ VIII ]

VII. Zaczyna się traktat o Głębowicach, o których wiele jest do powiedzenia, na jakiej podstawie klasztor posiada ów klin wraz z lasem doń przynależnym. W owych czasach, gdy pan Mikołaj, o którym wiadomość podaliśmy na początku niniejszej księgi, głośny był z dostatków i najpierw - jak powiedziano, od księcia swego pana uzyskał Januszów, była ziemia tu w okolicy pusta i bardzo lesista. Przeto za zezwoleniem i dobrą wolą księcia pana zagarnął dla siebie las, który obecnie u współczesnych nazywa się Bukowina. Lecz aby początek tego lasu i pierwotna jego nazwa znana była naszym następcom, należy wiedzieć, że za owych dni, gdy książę pan stary Bolesław, mianowicie założyciel kościoła lubiąskiego, w różnych miejscach rozdzielał ziemię między swoich wieśniaków, dał ten las pewnemu swojemu własnemu wieśniakowi, imieniem Głąb. Otóż ten wieśniak Głąb karczował zrazu owo miejsce, które obecnie nazywa się "wielka łąka", po polsku zaś Wiela Łąka. Stąd cały okręg tego lasu nazywał się z dawna od imienia owego wieśniaka Głębowice, którą to nazwę tenże las po dziś dzień zachował u niektórych Polaków. Później zaś dziedzice tego wieśniaka, uciśnieni w owym miejscu przez dziadka, niejakiego Mojka, przenieśli się na wzgórze, gdzie obecnie znajduje się sad obok dworu klasztornego.
Rozmiar: 865 bajtówo wszystko w tym celu zostało napisane, ażeby służący Bogu w tym klasztorze zawsze wiedzieli, że nie posiadają tu koło klasztoru ani jednego zagonu obcego, tylko majętności książąt tak dawnych jak obecnych.
Rozmiar: 939 bajtówalej o tym samym. Między dziedzicami wspomnianego wieśniaka Głąba był później pewien wieśniak, ponad innych zamożniejszy, imieniem Kwiecik, tj. kwiat. Ten to Kwiecik swoim nicpoństwem i cudactwem często o wielki śmiech przyprawiał księcia pana Henryka starego i jego otoczenie, przeto na dworze księcia był w swoim czasie lubiany ponad innych krewniaków swoich. Ten więc Kwiecik skoro tylko ustąpił ze swymi dziedzicami z owej "wielkiej łąki", założył wieś, gdzie obecnie znajduje się dwór klasztorny; stąd miejsce owo zwało się podówczas Kwiecikowice, którą to nazwę zachowuje dotychczas u niektórych w użyciu.
Rozmiar: 865 bajtówen to Kwiecik był wieśniakiem, synem syna pomienionego Głąba, i był bardzo stary, przeto pamiętał dzieje wielu lat. Ten wieśniak w owym czasie, gdy już tu klasztor został założony, nie posiadał już jednej ręki, drugą zaś miał mieczem tak skaleczoną, że nie mógł nią całkiem ruszać wedle swojej potrzeby. Przeto że i na ciele i pod względem majątku był niezmiernie biedny, a jak powiedziano, bardzo stary, pan Henryk, pierwszy opat tego klasztoru i następca jego, pan Bodo, żywili tego wieśniaka aż do jego śmierci. Żył zaś aż do czwartego roku po ustąpieniu pogan z tej ziemi. Ten tedy chłop Kwiecik ponieważ, jak wyżej powiedziano, brak mu było jednej ręki a drugą miał bez pożytku dla siebie, nazywany był podówczas przez Polaków Kika. Otóż ten wieśniak, ponieważ po założeniu klasztoru przed i po najeździe pogan bardzo często tu chleb pożywał, opowiedział nam wszystkie stare dzieje posiadłości dookoła terytorium tego klasztoru.
Rozmiar: 897 bajtówby następcy nasi raczyli modlić się za tego chłopa Kwiecika. Należy wiedzieć, że po najeździe pogan klasztor przez niego uzyskał las, który się nazywa Bukowina, i źreb Głębowice, gdzie obecnie stoi dwór. Następnie należy wiedzieć, z jakim trudem drugi opat tego klasztoru, pan Bodo, utrzymał dla tego klasztoru po najedździe pogan pomieniony las Bukowinę.
Rozmiar: 728 bajtówa czasów starego księcia Henryka siedział niedaleko od tego lasu pewien rycerz, imieniem Stefan, przydomkiem zaś Kobylagłowa. Ten Stefan po śmierci pana Mikołaja podmówił pewnych wieśniaków, którzy wówczas zwali się Piroszowice, ażeby żądali od księcia pana dla siebie lasu Głębowic. A że to byli właśni wieśniacy księcia i bogaci a byli dziedzicami Cienkowic, rzekli do księcia: "Panie, ten las został nam gwałtem zabrany przez przemoc notariusza twego, pana Mikołaja. My zaś, jeżeli taka jest łaska twoja, powinniśmy go posiadać prawem dziedzicznym, ponieważ stary Głąb był rodzonym bratem naszego dziadka Pirosza". Książę uwierzył im jako swoim własnym wieśniakom, odebrał las podówczas klasztorowi i dał go tymże wieśniakom. Pomieniony zaś Stefan z Kobylej Głowy, widząc, że jego chytrość uwieńczona została powodzeniem za pomocą tych wieśniaków, przystąpił do księcia ofiarując mu wierzchowca, który wówczas wobec księcia oceniany był na 28 grzywien srebra. Książę pan, ochoczo przyjmując tego konia, rzekł do Stefana: "Za tę grzeczność i za twój dar, jeśli o co poprosisz, dostaniesz". Co słysząc, Stefan z uszanowaniem a radośnie przystąpił do księcia mówiąc: "Panie! Ty wiesz, że ci jak najchętniej służę, lecz mam skromne posiadłości, przeto proszę, bym tobie, panu memu, tym lepiej zdolny był służyć, abyś mi raczył nadać las, który ci właśnie przypadł". Usłyszawszy to książę pan i przywoławszy pomienionych wieśniaków nadał las temuż wielokroć pomienionemu Stefanowi.
Rozmiar: 897 bajtówto powód, dlaczego synowie i dziedzice owego Stefana w grożą, że wykupią ten las od klasztoru. Lecz w dalszym ciągu okażemy, w jaki sposób wspomniany las został później klasztorowi zatwierdzony na wieczyste posiadanie i że synowie Stefana i ich dziedzice nie mają żadnego prawa odzyskiwania tego lasu lub odkupywania.
Rozmiar: 865 bajtówen las w opisany wyżej sposób stracony został w pierwszym roku po śmierci pana Mikołaja. Lecz gdy już wspomniany Stefan dzierżył ten las przez krótki okres, proponował go różnym osobom na sprzedaż z tego mianowicie powodu, że był w potrzebach, a w owym czasie bardzo mało troszczono się o jakąś opuszczoną posiadłość. Był zaś podówczas w Kamieńcu pewien prepozyt, imieniem Wincenty; był to mąż szlachetny, stryj mianowicie komesa Mroczka, i był fundatorem owego klasztoru w Kamieńcu. Temu prepozytowi przedstawiał kilkakrotnie Stefan ów las Głębowice do kupna, lecz ów prepozyt - jako że był mężem sędziwym i bardzo bogobojnym - nie chciał naszego klasztoru pozbawiać tego lasu. Wysłał odpowiedniego posłańca do pana Henryka, tutejszego opata, radząc mu, aby pomieniony las odkupił dla swego klasztoru, w jaki tylko będzie mógł sposób. Posłyszawszy to pan opat osobiście udał się do prepozyta mówiąc mu: "Jeżeli kupię ten las, to później dziedzice Stefana zażądają zwrotu na podstawie prawa pol­skiego". Na to prepozyt rzekł w odpowiedzi: "Bynajmniej, lecz wiedzieć powinniście, panie opacie, że u pradziadów naszych i ojców z dawna ustanowione zostało, iż jeżeli ktoś z rodu Polaków sprzeda jakąkolwiek swoją ojcowiznę, to jego dziedzice będą mogli później odkupić. Lecz może wy Niemcy niezupełnie rozumiecie, co to jest ojcowizna? Byście przeto w zupełności zrozumieli, wytłumaczę wam to: Jeżeli cośkolwiek posiadam, co dziadek mój i ojciec zostawili mi w posiadanie, to jest moja prawdziwa ojcowizna. Jeżeli ją komuś sprzedam, dziedzice moi mają wedle prawa naszego możność zażądania zwrotu. Lecz jakąkolwiek posiadłość nadał mi książę pan za moją służbę lub z łaski, to ją sprzedaję - także wbrew woli moich krewnych - komukolwiek zechcę, bo dziedzice moi nie mają prawa żądania zwrotu odnośnie do takiej posiadłości. Przeto, ponieważ wiadomo jest powszechnie, że wspomniany las Głębowice nie był ani nie jest ojcowizną Stefana, lecz darowizną księcia, możecie go kupić swobodnie i bez obawy oraz bezpiecznie, ponieważ żaden z dziedziców Stefana nie ma ani nigdy nie będzie miał jakiegokolwiek prawa żądania jego zwrotu, jeżeli są lub będą w waszym klasztorze ludzie, którzy potrafią się bronić prawem polskim i powyższą argumentacją".
Rozmiar: 897 bajtówto, bracia, zważcie z powyższego wywodu, w jaki sposób powinniście odpowiadać dziedzicom Stefana z Kobylej Głowy.
Rozmiar: 897 bajtówbecnie zaczyna się tu wywód kupna tegoż lasu. Pan opat, posłyszawszy te słowa od prepozyta, kupił od Stefana z Kobylej Głowy pomieniony las za 28 grzywien srebra dla niniejszego klasztoru na wieczyste posiadanie. Gdy już kupił i gdy Stefan wobec księcia zrezygnował z tego lasu na rzecz klasztoru, książę pan, jako że był księciem bardzo przezornym i bogobojnym, rzekł do Stefana: "Chcę, żeby ta rzecz była na przyszłość trwałą dla klasztoru. Wiedz przeto, że [ten las] poprzednio był z mojego nadania własnością pana Mikołaja, który wszystkie swoje posiadłości z mojego upoważnienia przekazał klasztorowi w Henrykowie; chodź i zrezygnuj wobec mnie i moich baronów na rzecz klasztoru z tego, co poprzednio do niego należało, a pan opat z Henrykowa niech ci zwróci twojego konia w tej sumie pieniędzy, na jaką wówczas został oceniony, mianowicie 28 grzywien za niego". Gdy tamże Stefan z Kobylej Głowy przyjął tę sumę pieniędzy, rzekł ponownie książę pan: "Wy, panowie baronowie, i wszyscy, którzy w tej chwili jesteście obecni, wiedzcie, że Stefan za swoje grzechy obecnie zrzekł się i przywrócił klasztorowi z Henrykowa swój las Głębowice, który - chociaż z naszego nadania - jednak dzierżył niesprawiedliwie, ponieważ poprzednio był ten las własnością klasztoru".
Rozmiar: 865 bajtówo kupno i odzyskanie odbyło się wobec księcia pana Henryka starego w Niemczy w obecności wielu szlachty towarzyszących także księciu w r. P. 1234, lecz wówczas nie proszono i nie wystawiono w tej sprawie przywileju. Dlaczego się tak stało, powiemy o tym w dalszym ciągu (gdy będzie mowa o tym), że tenże książę pan w następnym tygodniu tenże las osobiście objechał wyznaczając stałe granice klasztorowi.
Rozmiar: 960 bajtówajpierw tu powiemy, dlaczego nie proszono tam wówczas o przywilej w opisanej sprawie. W owych czasach, gdy ci przesławni książęta, mianowicie Henryk stary i syn jego, również Henryk, później zabity przez pogan, rządzili w tej ziemi, czyny ich były tak pewne i trwałe, że rzadko ktoś starał się o uzyskanie przywileju w jakiejkolwiek sprawie. Przy tym pan Henryk, pierwszy opat tego klasztoru, był człowiekiem prostodusznym i bogobojnie sądził, że czyny książąt na zawsze pozostają w dobrym stanie i nienaruszone. Gdy las ten został zwrócony już klasztorowi w powyższy sposób, w następnym tygodniu na prośbę opata książę pan dokonał osobiście ujazdu wspomnianego lasu i do tego, co odkupiono od Stefana, dodał ze swego lasu 8 wielkich łanów temu klasztorowi na wieczyste posiadanie. Wówczas to zmieniono nazwę lasu Głębowice na inną nazwę, Bukowinę, która po dziś dzień używana jest u Polaków. Lecz ów źreb, gdzie dziś znajduje się dwór klasztoru, nazywa się Głębowice, ze względu na dziedziców owego starego wieśniaka, który tym imieniem był nazywany, ponieważ dziedzice jego mieszkali dawniej na wzgórzu koło dworu.
Rozmiar: 897 bajtówto, bracia, wyłożone wam zostały jak najjaśniej argumenty, którymi możecie odpowiadać dziedzicom Stefana z Kobylej Głowy, jeśliby was kiedykolwiek nagabywali W sprawie tego lasu.
Rozmiar: 706 bajtów  jaki sposób książę Henryk młodszy po śmierci swego w ojca przed najazdem pogan ten las objechał za pośrednictwem swoich wysłanników i zatwierdził temu klasztorowi. W owych czasach, gdy już książę pan Henryk po śmierci ojca utwierdzony został w rządach, na prośby pana Bodona, drugiego opata tego klasztoru, dokonał również ujazdu tego lasu przez komesa Bogusława ze Strzelina a podówczas kasztelana w Ryczynie i zatwierdził temuż klasztorowi w tych samych granicach, co i ojciec jego poprzednio. W tej sprawie dany został wówczas od księcia przywilej. Lecz ponieważ w ucieczce przed poganami został zgubiony, wszystkim przeciwnikom należy w sprawie tego lasu odpowiadać wedle powyższego wywodu.
Rozmiar: 706 bajtów  jaki sposób po najeździe pogan wydano zarządzenie, aby w tej ziemi rzeczy dokonane i zatwierdzone przez starych książąt, mianowicie pana Henryka starego i pana Henryka jego syna zabitego przez pogan, nigdy nie były odwoływane.
Rozmiar: 728 bajtówa rządów synów księcia zabitego przez pogan w tej ziemi powstawały wśród ludności codziennie liczne spory i zatargi w tych sprawach, które działy się za czasów starych książąt. Przeto jeden z młodszych synów zabitego księcia, imieniem Włodzisław, gdy po śmierci brata swego, księcia pana Henryka III, zaczął rządzić, postanowił i zarządził, ażeby wszystkie czyny jego dziadka i ojca uważane były za zatwierdzone i trwałe i jak gdyby pogrzebane, aby nikt z ludzi nie ośmielił się nigdy nic mówić lub sądzić, albo zarządzać o sprawach dawnych. Niech więc będzie wiadomo naszym następcom, którzy w przyszłości Bogu w tym klasztorze .służyć będą, że cokolwiek wielkiego czy też małego zostało temu klasztorowi zatwierdzone przed najazdem pogan, nikomu nie są obowiązani nic w tych sprawach odpowiadać. Wzywamy przeto panów i braci naszych, ażeby w to niniejsze dziełko i wszystkie wywody w tej książce skrzętnie wglądali i często odnawiali w swej pamięci, ażeby swoim przeciwnikom byli w stanie odpowiadać z należytym uzasadnieniem.
Rozmiar: 897 bajtówto, panowie i bracia, dzieje tego klasztoru przed najazdem pogan na tę ziemię wydają się być wyłożone w dostateczny sposób i bardzo jasno. Należy zaś wiedzieć, że poganie wkroczyli na tę ziemię śląską r. P. 1241 i tegoż roku 9 kwietnia zabili pod Legnicą pana Henryka, szczęsnej pamięci sławnego księcia tej ziemi. A tenże książę, jak długo żył, panował potężnie także w Wielkopolsce a chlubnie w Krakowie. We wspomnianym wyżej dniu, mianowicie 9 kwietnia, niechaj będzie obchodzona w tym klasztorze uroczyście jego rocznica po wieczne czasy.
Rozmiar: 1032 bajtówonieważ sprawy tego klasztoru przed najazdem pogan zdają się już być dostatecznie wyłożone, obecnie zajmiemy się troskliwie opowiedzeniem o tym, co po najeździe pogan zostało temu klasztorowi nadane i potwierdzone, ażeby następcy nasi bez błędu i w sposób należycie uzasadniony umieli odpowiadać swoim przeciwnikom.
Rozmiar: 1032 bajtówierwszy traktat o Schönwalde.

Rozmiar: 939 bajtówrugi - o cząstce Głębowic, która nadana została po najeździe pogan.
Rozmiar: 865 bajtówrzeci - o Brukalicach.



[ IX ]

I. O Schönwalde.
Rozmiar: 897 bajtów  Schönwalde i na jakiej podstawie klasztor posiada tę wieś, należy wiedzeć, że potok, który się zwie Budzów, wytryska u stóp Góry Czeskiej i płynie przez okolice opadające w dół aż do wody, która się nazywa Węża. Stąd też za dawnych czasów las dookoła tego potoka nazywał się Budzów. Zanim klasztor tu założono, zasiedlił w tym lesie pan Henryk, stary książę, z przydomkiem Brodaty, wieś, którą nazwał imieniem potoka Budzów. W sprawie tej lokacji dał niejakiemu Menoldowi, pierwszemu sołtysowi wsi, przywilej w ten sposób spisany:
Rozmiar: 1032 bajtówierwszy przywilej sołtysa z Budzowa. W imię Zbawcy, Amen. My, Henryk, z Bożej łaski książę Śląska, pragniemy, aby było wiadomo ludziom obecnych czasów i przyszłych, iż Menoldowi daliśmy wieś, która się nazywa Budzów, do zasiedlenia w liczbie 50 łanów za każdy szósty łan, który będzie wolny od opłaty wszelkiego czynszu i dziesięcin, a jeżeli coś lasu pozostanie więcej ponad 50 łanów, dołączyliśmy go do wspomnianej wsi na tych samych prawach. Nadaliśmy także pomienionemu Menoldowi młyn i karczmę na wieczyste posiadanie prawem dziedzicznym jemu i jego dziedzicom lub komukol­wiek na przyszłość zechcą odprzedać wraz ze wspomnianym wyżej co szóstym łanem. Dla ulżenia zaś, które się nazywa hollunge, nadajemy wspomnianej wsi wolniznę 14 lat, a również pragniemy, aby pomieniona wieś korzystała z tegoż samego prawa i (miała te same obowiązki) świadczeń, jakie przysługują wsiom uprzywilejowanym koło Salzborn. Działo się w Niemczy, w roku Łaski 1221.
Rozmiar: 1032 bajtówrzez jak długi czas Menold był rządcą w Budzowie. Otóż ten Menold rządził tym osiedlem z upoważnienia księcia przez 6 lat, zanim klasztor został założony, lecz niczego nie wskórał, ponieważ doznawał wielkich przeszkód od ojca komesa Piotra z Piotrowie i jego brata, którzy nazywani byli przydomkiem "z krzywą żoną". O ich gwałtach i złośliwości byłoby dużo do powiedzenia. Lecz ponieważ już z woli Boga śmierć ich doścignęła, pomijamy ich a opiszemy to, co jest bardziej potrzebne.
Rozmiar: 774 bajtówe książę pan Brodaty rzeczywiście nadał klasztorowi Budzów. Gdy się to działo, pomieniony książę pan przy założeniu tego klasztoru nadał mu ów las czy też wieś na wieczyste posiadanie. Uzasadnienie tego nadania jest w przywileju fundacyjnym klasztoru dokładnie opisane, przeto tutaj niechaj tyle o tym wystarczy.
Rozmiar: 854 bajtówak książę pan Henryk, zabity przez pogan, zatwierdził klasztorowi Rudno. Obecnie o Rudnic i z jakiego powodu ten las przypadł klasztorowi. Za owych dni, gdy książę Henryk Brodaty zaczął zakładać klasztor zakonnic w Trzebnicy, posiadał Ilik, syn Wilka, koło Czerniawy pewien las, który się nazywa Skępa. Ten las książę pan, ażeby granice trzebnickie jak najbardziej rozszerzyć koło Czerniawy, uzyskał drogą zamiany od Ilika, nadając mu za jego las Skępa wspomniany las Rudno i wieś Jaksonowo, która położona jest na polach niedaleko od Góry Śląskiej. Gdy zaś ten Ilik ów las Rudno posiadał przez pewien czas, sprzedał go komesowi Mroczkowi, synowi Przecława, za 28 grzywien srebra. Później zaś komes Mroczko sprzedał go panu Konradowi notariuszowi za 34 grzywien srebra. Z tej sumy srebra pan Konrad notariusz zapłacił Mroczkowi wobec księcia przed najazdem pogan 30 grzywien, a pan Bodo, opat tego klasztoru, temuż Mroczkowi po najeździe pogan 4 grzywny.
Rozmiar: 897 bajtów  notariuszu Konradzie, kim był ? Lecz ponieważ w różnych czasach wielu było w tej ziemi notariuszów o imieniu Konrad, pragniemy braciom, naszym następcom, wyszczególnić imiona niektórych notariuszów tej ziemi, ażeby wiedzieli, co to za Konrad i w jakim czasie był notariuszem; bo on temu klasztorowi tak wielką dał jałmużnę, iż za niego gorliwie niechaj się modlą, tak jak są zobowiązani.
Rozmiar: 916 bajtówtórzy notariusze byli dobroczyńcami tego klasztoru, Był przeto za naszych czasów pierwszym notariuszem śp. pan Mikołaj, przez którego ten klasztor... (został założony). O jego zbożnych dziełach wyżej już nieco napisaliśmy, nie chcemy na tym miejscu o nim poza tym więcej traktować. Po tym Mikołaju nastąpił w notariacie mąż pewien, Nastaw, urodzony z bardzo szlachetnego rodu tej ziemi, który w swoim czasie był także archidiakonem w kościele św. Jana we Wrocławiu. Po tym Nastawie nastąpił na urzędzie notariatu wspomniany już pan Konrad, który temu klasztorowi wyświadczył wiele dobrodziejstw i zatwierdził pod powagą książąt. Ci trzej pomienieni notariusze sprawowali ten urząd jeden po drugim przed najazdem pogan. O ich następcach notariuszach nic nie piszemy, ponieważ temu klasztorowi nie wyświadczyli żadnego dobrodziejstwa.
Rozmiar: 1032 bajtówoniżej będzie przedstawione, w jaki sposób pan Konrad notariusz zmienił ślub. Za owych dni, gdy wielokroć pomieniony książę pan Henryk Brodaty powierzył zrazu panu Konradowi notariat, miał ówże Konrad niedaleko od klasztoru w Henrykowie pewną wieś, która w owym czasie nazywała się u Polaków Jagielna, obecnie zaś Scriberdorf, którą Konrad z zezwoleniem księcia przekazał temuż klasztorowi po swojej śmierci na wieczyste posiadanie. Po upływie zaś kilku lat przeniósł się książę pan Brodaty do wieczności. Gdy po jego śmierci syn jego, także imieniem Henryk, zaczął panować w miejsce ojca swego, pan Konrad pożył jeszcze przez krótki czas. A kiedy ciężko zachorował, tenże notariusz Konrad, nakłoniony błaganiami Bogusława, syna swojej siostry, gdy już miał wydać ostatnie tchnienie, poprosił o przybycie do siebie pana swego księcia i magistra Piotra z Bliża oraz magistra Gocwina, medyka, i wieś Jagielna, którą przedtem dał klasztorowi, przekazał pomienionemu Bogusławowi, synowi swojej siostry. Lecz jako odszkodowanie za tę wieś Jagielna za wolą pana swego księcia w tej samej godzinie i wobec tych samych mężów nadał temu klasztorowi wielokroć już wspomniany las Rudno na wieczyste posiadanie. Byli tam wówczas także rycerze dworscy, których imiona dokładniej są wyszczególnione w przywileju dotyczącym tego nadania, danym przez samego księcia. Treść tego przywileju brzmi dosłownie tak:
Rozmiar: 1032 bajtówrzywilej poległego księcia w sprawie Rudna. W imię Pańskie. Amen. Dzieła śmiertelników często giną, jeśli nie zostaną umocnione świadectwem odpowiednich mężów. Przeto my, Henryk, z Bożej łaski książę Śląska, Krakowa i Wielkopolski, chcąc temu zapobiec, wiadomo czynimy wszystkim obecnym i przyszłym, że pan Konrad, nasz notariusz, w naszej obecności i za naszą dobrą wolą nadał Marii Świętej i klasztorowi w Henrykowie las, który się nazywa Rudno, obszaru 50 łanów wielkich, który jest położony wzdłuż Gór Czeskich między "przesieką" a ścieżką, która prowadzi do tychże gór, mając z boku las tegoż klasztoru Budzyn, za swoje grzechy a z naszej łaski na wieczyste posiadanie braciom, służącym Bogu w Henrykowie. By zaś powody tego nadania jaśniej były wskazane, wiedzieć należy, że ojciec nasz, czcigodnej pamięci przesławny książę Henryk, niegdyś tenże las Rudno nadał Ilikowi, synowi śp. Wilka, tytułem pewnej zamiany. Lecz później Ilik sprzedał go Mroczkowi, synowi Przecława. Potem Mroczko sprzedał go panu Konradowi. Lecz że tenże Konrad poprzednio w obec­ności ojca naszego oraz za jego i naszym przyzwoleniem obiecał wieś swoją Jagielno klasztorowi w Henrykowie pod tym mianowicie warunkiem, że dopiero po jego śmierci bracia posiądą wspomnianą wieś Jagielno i ponieważ tenże Konrad zbliżając się już ku śmierci nadał wieś swoją Jagielno w ostatecznym swoim testamencie wobec nas i komesa Stefana z Wierzbna, Teoderyka z Szydłowa i mistrza Piotra Bliża Bogusławowi, synowi swojej siostry, - przeto dał tamże za nią braciom z Henrykowa na wieczyste posiadanie pomieniony las Rudno za naszym przyzwoleniem i zgodą. Zatem, ponieważ wspomniani bracia posiadają i powinni posiadać pięćdziesiąt łanów wielkich z nadania ojca naszego w Budzynie, zarządza się tu z naszego rozkazu i woli, ażeby w połączeniu tychże lasów została założona z ramienia klasztoru wieś niemiecka w ten sposób, ażeby z jednego boku wsi klasztor henrykowski posiadał Rudno, z drugiego zaś Budzów. Działo się to roku Pańskiego Wcielenia 1240, gdy tenże Konrad w obecności naszej i wymienionych wyżej mężów we wsi swojej Gołej utwierdził ostateczny swój testament, w przytomności również bardzo wielu rycerzy i sług dworu naszego. By przeto bracia z Henrykowa wspomniane lasy Budzów i Rudno z innymi dobrami, nadanymi im prawnie przez ojca naszego i nas, dzierżyli spokojnie zawsze w przyszłości, poleciliśmy utwierdzić tę kartę przywieszeniem naszej pieczęci.
Rozmiar: 916 bajtówończą się przywileje nadane przez książąt przed najazdem pogan w sprawie Budzowa i Rudna. Tutaj zaczyna się wywód o tym, z jakim trudem ta wieś Schönwalde została uzyskana po najeździe pogan. Po nadaniu powyżej spisanego przywileju przez księcia pana Henryka, zabitego przez pogan, temu klasztorowi i po upływie następnie niespełna roku wkroczyli do tej prowincji przeklęci poganie, przez których dokonane zostały liczne czyny ubolewania i łez godne, w klęsce jednak ogólnej także i ten klasztor obrócony został w całości w popiół i zgliszcza. Widząc przeto Piotr, syn niegdyś Stosza, ten klasztor jak gdyby w nicości, przywłaszczył sobie te lasy Budzów i Rudno, ponieważ przylegały do wsi jego Piotrowie, i założył w połączeniu tychże lasów pewną wieś, którą nazwał za radą sołtysa Schónwalde, z tego mianowicie powodu, ponieważ podówczas był tam bardzo piękny las. Wswojej chytrości tak ów Piotr zarządził, że jedną częścią wsi i osiedla obejmował Budzów, drugą zaś Rudno. Pierwszym sołtysem tej wsi był niejaki Sibodo, który z upoważnieniem pomienionego Piotra siedział tam przez 2 lata.
Rozmiar: 706 bajtów  jaki sposób opat Bodo odzyskał tę wieś po najeździe pogan, to będzie przedstawione w dalszym ciągu. W owym czasie, gdy po wyjściu pogan z tej ziemi powrócił opat Bodo tutaj z nielicznymi towarzyszami, ujrzał klasztor spalony i zniszczony, a włości klasztorne w niektórych miejscach jakoby rozgrabione, a wśród tych nieszczęść wieś Schönwalde, jak powiedziano, już zagarniętą; ogromnym smutkiem był przejęty i bardzo zaniepokojony, przede wszystkim z tego powodu, ponieważ za owych dni rządy sprawował w ziemi książę Bolesław, syn zabitego przez pogan księcia Henryka, który to młodzieńczy Bolesław nic innego wówczas nie robił, tylko płatał głupie figle. Jednakże opat przez pięć lat bez przerwy na poszczególnych wiecach generalnych skarżył się wobec samego księcia i jego baronów na owego Piotra, syna Stosza, iż gwałtu dokonał na jego klasztorze. Lecz im częściej opat wnosił swe skargi, tym zapamiętałej książę oddawał się swym chłopięcym psotom. Przeto opat nad miarę trapił się w głębi duszy.
Rozmiar: 897 bajtów  notariuszu Konradzie, synu niegdyś Bertolda z Drzeniowa. Za owych dni, gdy te i różne inne podobne krzywdy działy się klasztorowi, Wszechmocny Bóg, który nigdy nie opuszcza pokładających w Nim ufność, natchnął na dworze księcia Bolesława pewnego notariusza imieniem Konrad z Drzeniowa. Ten to Konrad w swym dzieciństwie był kolegą w szkołach pewnego mnicha tutejszego klasztoru, imieniem Piotr. A ten Piotr dosyć często nawiedzał wraz z opatem dwory książęce, skąd zdarzyło się, że pewnego razu tenże Konrad rzekł do Piotra na dworze książęcym: "Ja was widziałem gdzieś, ale nie wiem gdzie". Na to Piotr odrzekł: "I ja obraz waszej osoby przechowuję w sercu, lecz gdzie was widziałem, w żaden sposób nie mogę przywieść do pamięci". Gdy się to działo i ci dwaj, mianowicie Konrad i Piotr nawzajem się rozpoznawali, notariusz Konrad rzekł do Piotra: "Skąd jest ten opat, który się tylekroć skarży wobec mego księcia?" Piotr odrzekł: "To jest mój opat z Henrykowa, a ja jestem tamże mnichem, i tegoż opata bratem zakonnym". Gdy o tym i wielu innych podobnych rzeczach gwarzyli ze sobą pomienieni Konrad i Piotr, wspominając dawną przyjaźń, rzekł notariusz znowu: "Czy to jest coś wielkiego, co wam zabrano?" A Piotr odrzekł: "Jest to pewna włość licząca 100 łanów wielkich, których to łanów klasztor nasz na wieki będzie pozbawiony, jeżeli ktoś rozumny i bogobojny nie przemówi parę razy w stosownej porze za nami do księcia pana w naszej nieobecności". Na to odrzekł ów notariusz: "Ja jestem koło pana mego wieczorem i rano i o każdej godzinie prócz czasu snu. Przeto przemówię za wami. »Niech pomoże, ile może !« Spodziewam się tedy, że z pomocą Bożą z biegiem czasu wam pomogę. Wy przeto wraz z waszymi braćmi módlcie się, aby Bóg oświecił pana mego, by porzucił dzieciństwa, a starał się, tak jak jest obowiązany, pełnić sprawiedliwe sądy". Działo się to w Dziewinie za Głogowem. A trzeba wiedzieć, że pan Bolesław, pomieniony książę, w owym czasie stale kazał się zamykać i nikogo w ogóle do siebie nie dopuszczał, tylko bardzo zaufanych. Miał zaś wtedy w różnych swoich mieszkaniach tajne drzwiczki, nie znane wszystkim ludziom prócz bardzo sobie zaufanym. Przeto gdy wyszła na jaw wyżej opisana znajomość między Konradem notariuszem a Piotrem mnichem, wielokrotnie prowadził Konrad notariusz pana Bodona opata przez wspomniane ukryte przejścia do księcia pana, a czynił to tak długo, aż sprawę klasztoru doprowadził do dobrego skutku. Oto, bracia, jak bardzo może pomóc niekiedy znajomość wpływowych mężów !
Rozmiar: 706 bajtów  jaki sposób i kiedy ukończona została ta sprawa o Schönwalde. Po tym wszystkim, co tu opisano, zdarzyło się, że książę pan Bolesław odbywał na polach pod Wrocławiem uroczysty generalny wiec. Na tym wiecu zasiadał także Władysław, książę z Opola, i zgromadziła się tam cała ziemia: bogaci i ubodzy. Na tym wiecu przemawiał w obronie klasztoru Albert z Brodą, a Stosz, syn Leonarda, przemawiał w imieniu Piotra z Piotrowic. Podczas gdy ci dwaj ścierali się ze sobą, książę zawołał Pawła ze Słupowic, który za czasów starych książąt i wówczas, gdy się to działo, wytyczał granice wielu posiadłości pod powagą książęcą. Tego to Pawła zapytał książę Bolesław publicznie, zasiadając na sądzie: "Ile posiada i w jakich granicach Piotr Stoszowic ?" Paweł odrzekł: "Od ścieżki czeskiej las dębowy zwany po polsku »Dąbrowa«". Książę odrzekł: "Komu dał dziadek mój i ojciec czarną puszczę?" Paweł odrzekł: "Panie ! Dziadek twój i ojciec nadali czarny las między ścieżką czeską a przesieką klasztorowi z Henrykowa". Co posłyszawszy książę rzekł: "Nakazuję ci pod groźbą utraty oczu twoich, ażebyś opatowi z Henrykowa i jego klasztorowi ten las przekazał w tychże granicach". Co uczyniwszy książę Bolesław wydał w tej sprawie przywilej spisany w takich słowach:
Rozmiar: 728 bajtówaczyna się przywilej w sprawie Rudna, wydany po najeździe pogan przez księcia Bolesława i Mroczka. W imię Pańskie Amen. My, Bolesław, z łaski Bożej książę Śląska i Wielkopolski, wiadomo czynimy obecnym i przyszłym, że za czasów dostojnego księcia Henryka, szczęsnej pamięci ojca naszego, kupił pan Konrad, śp. notariusz tegoż naszego ojca, od komesa Mroczka, w lesie, który nazywa się Rudna, 50 wielkich łanów. Ten las położony jest między wsią naszą Czemiawa a potoczkiem, który się nazywa Jadków, z jednego boku ma Piotrowice, a z drugiego wieś braci z Henrykowa, która się nazywa Budzów, którą to wieś cnej pamięci dziadek nasz niegdyś nadał temuż klasztorowi. Gdy zaś wspomniany Konrad za tenże las w całości zapłacił pomienionemu komesowi Mroczkowi, za zbawienie duszy swojej nadał go wobec wspomnianego ojca naszego klasztorowi Najświętszej Panny w Henrykowie i braciom tamże Bogu służącym na wieczyste posiadanie. Przeto, by to nadanie uczynione wobec tak wielkiego księcia, mianowicie naszego ojca, tak uroczyście, pozostało silne i trwałe, niniejszą kartę umacniamy utwierdzeniem pieczęci naszej. Działo się to roku Pańskiego 1244 w obecności tych ludzi: pana Teoderyka, prepozyta głogowskiego, komesa Bogusława, kasztelana z Niemczy, komesa Racława, kasztelana z Wrocławia, komesa Mroczka, kasztelana z Ryczyna, który również przyłożył swoją pieczęć dla umocnienia niniejszej karty, ponieważ pomieniony las już sprzedał i wobec nas i powyższych świadków przekazał imieniem wspomnianego notariusza Konrada pomienionemu klasztorowi z Henrykowa. Świadkami tego faktu są: komes Piotr, sędzia dworu, komes Mikołaj, kasztelan z Bolesławca, Zbiluch syn Przybysława, niegdyś kasztelana z Lubusza, Gebhard, kasztelan ze Sadowią, i inni bardzo liczni. Kończy się przywilej.
Rozmiar: 920 bajtówdy się to wszystko tak stało, w dalszym ciągu Piotr Stoszowic odgrażał się tak dalece, że nikt z ramienia klasztoru nie śmiał tam zamieszkać. Z tego powodu opat Bodo za radą Alberta z Brodą odstąpił temuż Piotrowi 14 łanów z lasów klasztornych, tak że w obrębie posiadłości klasztoru od ścieżki czeskiej otrzymał z jednej strony z lasu, który nazywa się Rudno, 7 łanów, z drugiej zaś strony z lasu Budzów 7 łanów. Te 14 łanów przyłączył komes Piotr do swej wsi Piotrowice. W ten sposób został przejednany ten Piotr przez klasztor i pozwolił tam założyć wieś z ramienia klasztoru. Po usłyszeniu tego może następcy nasi będą się dziwili, na to odpowiadamy, że za dawnych dni, gdy te i tym podobne rzeczy się działy, była ziemia tam pod górami bardzo lesista i aż do wsi, która się nazywa Sadlno, niemal zupełnie bezludna. Przeto przodkowie Piotra, mianowicie jego stryj i ojciec kryli się w owej puszczy jak gdyby jacyś łotrzykowie i bardzo rzadko lub nigdy nie pokazywali się wobec starych książąt. Więc dopuszczali się gwałtów w stosunku do siedzących w sąsiedztwie biedaków do woli, ile tylko chcieli. I trzeba wiedzieć, że stary książę z przydomkiem Brodaty nie mógł za swoich dni w owych lasach założyć żadnej wsi z powodu ich gwałtów. Niechaj się tedy nikt nie dziwi, że opat Bodo dla dobra pokoju ustąpił Piotrowi z pomienionych 14 łanów.
Rozmiar: 897 bajtówbecnie trzeba, by nasi potomni dowiedzieli się, w jaki sposób wieś Schönwalde została zasiedlona imieniem klasztoru po odzyskaniu przyjaźni Piotra. Należy wiedzieć, że ów Piotr, gdy jeszcze był wrogiem klasztoru, osadził w Schönwalde pewnego sołtysa w swoim imieniu, który się nazywał Sibodo. Tego to Sibodona, gdy już wieś dobrowolnie przez Piotra została odstąpiona klasztorowi, opat Bodo usunął z wielkim trudem. Lecz by wiadomo było, w jaki sposób został usunięty, napiszemy o tym krótko, ale zgodnie z prawdą. Ten to Sibodo, gdy widział, że pod powagą komesa Piotra nie może tam dłużej przebywać, starał się u opata Bodona, by mu tam pozwolono zostać z ramienia klasztoru. Lecz w owym czasie poradzono opatowi, ażeby owego Siboda sołtysa, który założył wieś w imieniu Piotra, starał się wszelkimi możliwymi sposobami usunąć za jego dobrą wolą i osadzić tam z ramienia klasztoru sołtysa, który by zawsze był posłuszny na rozkaz klasztoru. Przeto pan Bodo opat dał owemu Sibodowi 4 grzywny srebra, ażeby ustąpił dobrowolnie z owego sołectwa. To wszystko, co wyżej opisano, działo się wobec zacnych mężów, mianowicie mieszczan z Lewinsteinu, za których radą pan opat wszystko robił i działał, co tam było do zrobienia. W ten sposób wspomniany Sibodo ze swojej własnej nieprzymuszonej woli zrzekł się za siebie i swoich dziedziców tego sołectwa. Tutaj niech się nikt nie dziwi, że pomieniony sołtys Sibodo za tak małą sumę pieniędzy dobrowolnie ustąpił z owej osady, ponieważ ten sołtys Sibodo w owym czasie aż dotąd przebywał w dobrach komesa Piotra, mianowicie na końcu wsi Piotrowie, a w lesie klasztornym Schönwalde nie osiedlił dotychczas w ogóle nikogo.
Rozmiar: 897 bajtów  pierwszym sołtysie osadzonym w Schönwalde z ramienia klasztoru. Za owych dni, gdy się działy te i tym podobne różne inne rzeczy, niekiedy korzystne, ale także i szkodliwe dla klasztoru, był w Piotrowicach pewien sołtys, imieniem Marcin. Ten to Marcin udawał w słodkich a chytrych słowach, że jest przyjacielem pana Bodona opata oraz klasztoru, lecz po prawdzie we wszelkich czynach, o ile tylko mógł, był nieprzyjacielem. Ten to Marcin wymierzył lasy klasztorne od wspomnianej wyżej ścieżki czeskiej aż do przesieki, którą po niemiecku nazywa się hach. Ta wspomniana przesieka za dawnych dni, a także i podówczas, gdy się to działo, otaczała całą ziemię śląską. Przeto starzy książęta nikomu w ogóle nie pozwalali w tej przesiece niczego wyrębywać, i to jest powód, dlaczego w owym czasie dalej nie pomierzono, tylko do granic tej przesieki. Ten pomiar oraz liczba łanów do dnia dzisiejszego tamże się utrzymały. O pierwszym pomiarze w Schönwalde dosyć tutaj powiedziano.
Rozmiar: 865 bajtóweraz powróćmy do tego, co jest pilniejsze. Gdy ten wyżej opisany pomiar łanów został - chociaż fałszywie - dokonany w Schönwalde przez wspomnianego Marcina, pan opat Bodo osiedlił tam pewnego sołtysa, imieniem Jan, syna jakiegoś księdza, który pierwszy zaczął tam zwoływać osadników i dzierżyć wieś imieniem klasztoru. Ten to Jan miał brata rodzonego, imieniem Jakub, o którym to Jakubie później cośkolwiek napiszemy ku pożytkowi klasztoru. Gdy się zaś tam zaczęli mnożyć rolnicy i karczownicy lasów, sołtys Jan rozkazał tymże wieśniakom trzebić lasy al durch den hach, i to uczynił z samowoli, a nie z rozkazu opata, mówiąc, że rycerze z okolicy rąbią i trzebią ową przesiekę. Z tego powodu klasztor później doznał wielkich przykrości od księcia Henryka III. Lecz gdy sołtys Jan za to przez opata został skarcony, odrzekł w odpowiedzi: "Panie, ja zrobiłem, jak wszyscy rycerze w okolicy mający posiadłości przyległe do przesieki". Tu należy zauważyć, że w owym czasie, gdy się to działo, tj. po najeździe pogan, każdy z rycerzy zabierał, co chciał i ile chciał. Przeto między innymi pewien rycerz Przybek, syn niejakiego Dzierżka, wtargnął z własnego zuchwalstwa w głąb granic klasztornych, mianowicie między wzgórzem, które się nazywa Ciginrucke lub po polsku Koziechrzebty, a strumykiem Budzów. Za owych dni, gdy się to działo, byli w Schónwalde z powodu świeżości pięknego lasu bardzo liczni karczownicy drzew, którzy wszyscy zebrali się razem, mówiąc: "Jakże będziemy znosić, że posiadłość panów naszych nachodzą obcy ludzie celem osiedlenia się, a potem naszym dziedzicom zabiorą owoc ich pracy ?" To rzekłszy zebrali się razem ze swoim głupim sołtysem i siłą wyrzucili z granic klasztornych wszystkich osadników wspomnianego rycerza Przybka. Ten czyn byłby wyszedł klasztorowi w owym czasie na wielką szkodę, gdyby Bóg nie natchnął ducha niejakiego Alberta, z przydomkiem Brodaty, który był bardzo wpływowy w owych dniach przy księciu i w całej ziemi. Ten to Albert był szwagrem pomienionego rycerza Przybka. Wziął więc owego Przybka i niejakiego Racława, przydomkiem Drzemlik, i pewnych krew­niaków ich obydwu, tj. Przybka i Racława, i wyszedł z nimi na wymienioną wyżej górę Ciginrucke. Z wymienionymi mężami był tam także pewien mnich z Henrykowa, imieniem Piotr, w owym czasie piwniczny klasztoru. Ten Piotr urządził z pomienionym Albertem spotkanie tych mężów. Gdy się to stało i ci mężowie zeszli się na szczycie owej góry, rzekł Albert z Brodą: "Wiem, że pan mój książę nie chce, by klasztor Marii Św. w Henrykowie cierpiał w tym miejscu jakąkolwiek szkodę w swych granicach". To rzekłszy zwrócił się Albert ku wschodowi, mianowicie ku górom czeskim i wskazał pewną wyniosłość na szczycie innej góry naprzeciwko mówiąc: "Wy, przyjaciele i towarzysze moi, jeśli się wam tak spodoba, wyznaczmy granice klasztoru od tego miejsca aż do owego wzgórka z drugiej strony doliny, a ku świadectwu prawdy wyślijmy dwóch mężów, którzy w środku doliny rozniecą nam ogień dobrze dymiący, byśmy kierując się dymem z tego oto miejsca, w którym obecnie stoimy, tj. Ciginrucke, mogli wyznaczyć granice klasztoru w poprzek doliny aż do owego wzgórka z tamtej strony doliny". Skoro się to stało, rozkazał tenże Albert czterem wieśniakom wraz z komornikiem księcia, by kierując się ogniem i dymem wyznaczyli granicę przez las i przez dolinę rąbiąc znaki na drzewach. Po dokonaniu tego wszystkiego pozostawał klasztor w tych stronach przez długi czas w zupełnym spokoju i ciszy.



[ X ]

Rozmiar: 897 bajtów  Brukalicach, z jakiego powodu i z jakiego tytułu klasztor posiada tę włość, niniejsze pismo okaże zgodnie z prawdą wszystkim, którzy je będą czytali. Ponieważ się obawiamy, iż panowie i następcy nasi przez długie czasy w tym klasztorze henrykowskim, mający służyć Bogu Wszechmoc­nemu, mogliby doznawać jakichś dokuczliwości od rodu dziedziców z Brukalic, pragniemy wiarogodny opis pochodzenia dziedziców tego zrębu tutaj wtrącić, ażeby - jeżeli później ktoś z nich chciałby klasztor nagabywać - panowie i bracia byli w stanie odpowiedzieć na podstawie niniejszego pisma w sposób należycie uzasadniony.
Rozmiar: 897 bajtów  pierwszym posiadaczu tego zrębu i dlaczego nazywa się on Brukalice. Niechaj tedy będzie wiadomo wszystkim, którzy zajrzą do tej książki, że za dni dawnych, gdy panowie książęta tej śląskiej prowincji w różnych miejscach rozdawali szlachcie i włodykom dziedzictwa i włości, był pewien Czech, imieniem Boguchwał. Służył on księciu panu Bolesławowi staremu, temu, co założył klasztor lubiąski. Ten to książę dał w tym miejscu, które obecnie nazywa się Brukalice, wspomnianemu Boguchwałowi obszar ziemi do 4 wotów. Lecz że w owym czasie ziemia była tu w okolicy lesista i zupełnie pozbawiona osadników, tenże Buguchwał Czech przywłaszczył sobie w swojej okolicy część puszczy dokładnie w liczbie 3 wielkich pługów. Gdy zaś tam przez pewien czas przemieszkiwał, pojął za żonę córkę jakiegoś kleryka, chłopkę grubą i zupełnie niezdarną. Lecz trzeba wiedzieć, że za owych dni były tu w okolicy młyny wodne ogromnie rzadkie, przeto żona tego Boguchwała Czecha stała bardzo często przy żarnach mieląc. Litując się nad nią mąż jej Boguchwał mówił: "Daj, bym ja też meł!" - to jest po polsku: "Daj, ać ja pobruczę a ty poczywaj!". Tak ów Czech na zmianę meł z żoną i często obracał kamień tak jak żona. Co widząc sąsiedzi, chociaż wówczas nieliczni, nazywali go: "Boguchwał Brukał" i stąd pochodzi, że jego całe potomstwo nazywa się Brukalice. Tutaj panów i braci obec­nych i przyszłych napominamy i wzywamy, byście w poniższym piśmie skrzętnie zważyli i zapamiętali imiona synów i wnuków owego Boguchwała Czecha, byście mogli wiedzieć, ile i na jakiej zasadzie od każdego z nich posiadacie. Ten Boguchwał Czech spłodził trzech synów; pierworodnego nazwał Racławem, drugiego Jakubem, a trzeciego Mścisławem. Ci trzej mężowie po zgonie swego ojca podzielili między siebie ten źreb w Brukalicach na 3 części, mianowicie tak, że każdy z nich objął tamże 1/3 część. Następnie poślubili prawne żony. Otóż pierworodny Racław spłodził ze swej żony dwóch synów: Boguszę i Pawła. Po tych dwóch synach posiada klasztor trzecią część dziedzict­wa Brukalic, lecz na jakiej zasadzie i z jakiego tytułu przeszła ona od nich na klasztor, pragniemy zgodnie z prawdą w następującym opisie okazać, aby następcy nasi, jeśli zajdzie potrzeba, krewniakom owych młodzieńców umieli odpowiedzieć bez żadnego błędu.
Rozmiar: 706 bajtów  jaki sposób po raz pierwszy ułożono się z Boguszą i Pawłem. Gdy ci dwaj chłopcy, Boguszą i Paweł, doszli już do młodzieńczego wieku, ojciec ich Racław umarł w ziemi opolskiej. Po jego zgonie ci dwaj, Boguszą i Paweł, byli jeszcze naiwni i całkiem o swojej przyszłej pomyślności nie myśleli, lecz przez długi czas źreb swój różnym ludziom wystawiali na sprzedaż. Lecz za owych dni, jak już powiedziano, niewiele się troszczono tu o jakąkolwiek posiadłość. Przeto, gdy nikt nie chciał kupić, mawiali częstokroć do opata Bodona i Piotra piwnicznego w tymże klasztorze: "Albo wy kupicie nasz źreb, albo go damy jakiemu rycerzowi, który będzie bardzo ciężki dla waszego klasztoru". Gdy zaś to i różne inne tym podobne rzeczy wielokrotnie powtarzali opatowi, wreszcie pan opat celem zapewnienia klasztorowi bezpieczeństwa na przyszłość zaproponował im zamianę w prowincji krakowskiej albo opolskiej, albo w Wielkopolsce. Na to rzekli: "Panie opacie, przyjmiemy zamianę w Wielkopolsce, lecz ponieważ, jak widzicie, jesteśmy ubodzy, musimy od was dostać jakąś zapomogę". Gdy się to stało, wspomniany pan opat dał im za Miliczem w księstwie księcia Przemysła, w posiadłości klasztornej w Ochli pod Starogrodem tyle ziemi, ile tu posiadali, i dodał im zapomogę, jak to Opisane jest w poniższym przywileju.
Rozmiar: 728 bajtówaczyna się pierwszy przywilej w tych sprawach nadany klasztorowi w Henrykowie przez księcia Henryka III. W imię Pańskie. Amen. Wielu nieszczęściom zapobiegamy rozumnie, gdy sprawy naszego wieku powierzamy pamięci pisma; albowiem to, co zostało ustanowione przez naszych przodków, dochodzi do naszej wiadomości za pośrednictwem pisma, gdyż jak długo istnieje pismo, tak długo żyje czynność powierzona pismu, którego brzmienie podtrzymuje pamięć i za jej pomocą uwiecznia doczesne sprawy. My więc, Henryk, z łaski Bożej książę Śląska, pragniemy, by było wiadomo obecnym i przyszłym, że pewni młodzieńcy, Bogusza i Paweł, synowie niegdyś Racława z Brukalic, uczynili dobrowolnie zamianę z braćmi z Henrykowa tej części dziedzictwa, która należała do nich i pozostałych ich braci, przyjmując taką samą ilość ziemi w księstwie dostojnego księcia Przemyśla, w pewnej wsi, która jest położona pod Starogrodem, a nazywa się pospolicie Ochla; przy czym bracia ich, mianowicie Jakub i Piotr, oświadczyli dobrowolną zgodę na ich zamianę. Lecz ponieważ pomienieni młodzieńcy, mianowicie Bogusza i Paweł, przyciśnięci byli nadmiernym ubóstwem, gdy doprowadzono do skutku postępowanie w sprawie tej zamiany, opat z Henrykowa - by tym ochoczej przyjęli źreb w Ochli - dał im 2 konie za 3 grzywny, 4 woły za 2 1/2 grzywny, 2 krowy za 1 grzywnę i 5 wieprzów, każdy po 3 wiardunki, 5 owiec po 8 skojców, 2 szaty za 1 grzywnę, a dla ich matki płaszcz za 1/2 grzywny, oraz obu młodzieńcom 8 korców żyta wrocławskiej miary za grzywnę. Podczas pierwszej podróży, gdy szli do Gniezna celem ode­brania od księcia Wielkopolski owego zrębu na podstawie zamiany, otrzymali na wydatki grzywnę, później na sprowadzenie ich żon z dziećmi i dobytkiem do Wielkopolski tenże opat z Henrykowa wynajął im 2 wozy z 8 końmi za 2 grzywny srebra. Aby przeto ta zamiana między klasztorem henrykowskim a owymi młodzieńcami dokonana pozostała obustronnie na zawsze w przyszłości silna i trwała, uznaliśmy za stosowne niniejszą kartę umocnić przywieszeniem naszej pieczęci. Świadkami tej zamiany są: komes Mroczko, kasztelan z Ryczyna, komes Jaksa, kasztelan wrocławski, Janusz Męka, Jan Osina, Dzierżysław, syn Mojka, Arnold Kula, Paweł Poduszka, Andrzej z Grodźca, Bieńko, syn Wojsława, Paweł Słupowic i innych bardzo wielu. Działo się w Münsterbergu r. P. 1253, 31 lipca. Koniec przywileju w pierwszej sprawie z Boguszą i Pawłem z Brukalic.
Rozmiar: 728 bajtówaczyna się druga sprawa z nimi. Gdy się to stało i ci dwaj, Bogusza i Paweł, przebywali przez 3 lata w Ochli, zdarzyło się, że pan opat tego klasztoru Bodo z piwnicznym przybył do Ochli celem zwiedzenia tamże posiadłości i wsi klasztornej. Przystępując do tegoż opata pomienieni młodzieńcy Bogusza i Paweł rzekli: "Panie ! my, nierozsądni, w żaden sposób nie możemy dłużej pozostawać w tym miejscu, ponieważ wszystko, cośmy tu przywieźli, już przejedliśmy i żadnej tu nie znaleźliśmy pomyślności". W odpowiedzi rzekł im opat: "Ja z braćmi moimi życzenia wasze wypełniłem we wszystkim więcej, niż byłem obowiązany; gdybyście tego byli warci, ja bym wam chętnie pomagał". Gdy zaś to i wiele innych tym podobnych rzeczy omówili wówczas z panem opatem, ostatecznie rzekł im pan opat: "Jeżeli nie możecie tu zostać, to sprzedajcie, komu możecie". To powiedziawszy opat odjechał i powrócił do klasztoru. Gdy następnie upłynęły 3 tygodnie, opat wysłał brata Piotra, swego piwnicznego, do Dębnicy i do pomienionego księcia Wielkopolski w sprawach klasztoru. Brat Piotr idąc tam przechodził przez Ochlę. Przeto pomienieni młodzieńcy Bogusza i Paweł słysząc, że wybiera się do księcia, prosili go usilnie, ażeby jakąkolwiek chce sumę pieniędzy wypłacił im wobec księcia za ich źreb w Ochli i dodali te słowa: "Bo w tej prowincji nikt nie dba o kupienie tu czegokolwiek, przeto jeżeli ty nie odkupisz, to my się stąd zabierzemy i porzucimy nasz źreb". Odpowiadając na to brat Piotr rzekł: "Chodźcie ze mną do księcia, a co on nam poradzi, zrobimy". Należy wszakże wiedzieć, że tenże książę pan Przemysł był za swego żywota bardzo przychylny tutejszemu klasztorowi, a był w pewnym stopniu uczony, przeto brat Piotr, piwniczny tego klasztoru, zawsze z nim rozmawiał po łacinie. Otóż książę pan radził w ten sposób: "Kup dla klasztoru obyczajem polskim, bo ja wobec moich baronów postanowię i zarządzę, aby - jeśli ktokolwiek z ich rodu później chciałby odkupywać - odkupił to, co w moim księstwie kupione zostało w Ochli, lecz do owego, co w księstwie śląskim tytułem zamiany dane zostało klasztorowi, aby nie miał żadnego prawa wykupu". Gdy zaś książę pan powiedział to i inne podobne rzeczy, brat Piotr piwniczny odbył naradę z niektórymi kanonikami poznańskimi i innymi rycerzami sprzyjającymi tutejszemu klasztorowi, co ma czynić, przytaczając im słowa i radę księcia pana; cóż więcej ? - wszyscy doradzali mówiąc, że przez to kupno umocni się klasztorowi naszemu ów źreb w Brukalicach, który nabyli drogą zamiany za ów w Ochli. Dlatego ów brat Piotr kupił od nich w obecności księcia i jego rycerzy ów źreb, jaki posiadali w Ochli, za 20 grzywien srebra, którą to sumę pieniędzy brat Piotr piwniczny otrzymał tytułem pożyczki od pewnego kanonika poznańskiego i natychmiast tamże w gotówce wypłacił wobec księcia i jego baronów wymienionych w przywileju tegoż księcia, napisanym i danym w tej sprawie.
Rozmiar: 728 bajtówaczyna się przywilej w tej sprawie wydany przez wspomnianego księcia Wielkopolski Przemyśla. W imię Pańskie. Amen. My, Przemysł, z Boskiego zrządzenia książę Wielkopolski, zawsze z całej duszy kochając prawdę, a cześć świętej Matki Kościoła popierając z dobrej woli, pragniemy, aby było wiadomo obecnym i przyszłym, że pewni młodzieńcy, mianowicie Bogusza i Paweł, Ślązacy z rodu pana Pawła, niegdyś biskupa poznańskiego kościoła, uczynili pewną zamianę z panem opatem z Henrykowa, dając mu źreb, jaki posiadali koło tego klasztoru, zwany pospolicie Brukalice, a otrzymali od niego tyleż ziemi w Ochli, którą tenże klasztor posiada z nadania szczęsnej pamięci naszego ojca i z naczej łaski. Później zaś wspomniani młodzieńcy sprzedali temuż klasztorowi za 20 grzywien srebra źreb, który przy zamianie otrzymali w ziemiach naszego księstwa. My tedy niniejszym dokumentem, umocnionym przywieszeniem naszej pieczęci, poświadczamy, że d młodzieńcy sprzedali wobec nas i naszych baronów ów źreb, który posiadali w Ochli, za wymienioną sumę pieniędzy. Jeśliby później ktoś z rodu wspomnianych młodzieńców chciał odkupić to, co wobec nas zostało kupione i leży w ziemiach naszego księstwa, to niech to odkupi, do owego zaś, co wobec szlachetnego władcy, pana Henryka, księcia Śląska, naszego dziewierza, zostało dane przy zamianie, żadnego w ogóle nie będzie miał prawa. Działo się w Poznaniu, 9 maja r. Wcielenia Pańskiego 1256. Świadkami tej sprawy są: komes Dzierżykraj, wojewoda, Boguchwał, kasztelan poznański, pan Jan, kanclerz naszego dworu, Świętosław, kasztelan z Nakła, Piotr i Jan, synowie Tomasza, i inni bardzo liczni. Ja, Michał, notariusz, także byłem obecny i na rozkaz wspomnianego księcia to właśnie spisałem. Kończy się przywilej wydany przez pana Przemysła, księcia Wielkopolski, w sprawie kupna w Ochli.
Rozmiar: 728 bajtówaczyna się zatwierdzenie tegoż kupna dane również klasztorowi od pana naszego księcia Henryka III w tej ziemi. Gdy to kupno zostało dokonane i w Wielkopolsce, jak wyżej o tym była mowa, uroczyście zatwierdzone pieczęcią księcia i jego poprzednio wymienionych baronów, poprosiliśmy naszego księcia Hen­ryka III, już wspomnianego, ażeby raczył sam również swoim przywilejem i świadectwem swych baronów zatwierdzić ów fakt, podobnie jak został on zatwierdzony w Wielkopolsce wobec jego dziewierza, księcia pana Przemyśla. Na to książę pan Henryk wspaniałomyślnie i bardzo łaskawie wydał temuż klasztorowi również swój przywilej.
Rozmiar: 728 bajtówaczyna się drugi przywilej, zatwierdzający Brukalice, nadany klasztorowi przez pana naszego księcia Henryka III. W imię Pańskie, Amen. Dzieła śmiertelnych ludzi, jeśli ze względu na lekkomyślne zuchwalstwo współczesnych nie zostaną utwierdzone głosem świadków lub świadectwem pisma, którego brzmienie podtrzymuje pamięć, łatwo będą mogły być unieważnione lub pozbawione mocy. Przeto my, Henryk, z Bożej łaski książę Śląska, poświadczamy wszystkim obecnie żyjącym i tym, co w przyszłości nastąpią, a którym niniejsze pismo będzie odczytane, że w naszej obecności Bogusza i Paweł, bracia rodzeni, synowie niegdyś Racława z Brukalic, przekazali panom i braciom z Henrykowa posiadłość w Brukalicach, obejmującą 3 małe łany, która im prawem ojcowizny przypadła w spadku, a które wyżej wspomniani panowie i bracia mają prawem dziedzicznym wiecznie posiadać z wykluczeniem wszelkiej zmiany, która by w przyszłości mogła być spowodowana przez nich lub przez ich dzieci lub jakichkol­wiek ich krewniaków. Tytułem zaś zamiany i odszkodowania za posia­dłość w Brukalicach bracia pomienieni odstąpili wspomnianym wyżej Boguszy i Pawłowi we wsi, która się nazywa Sierakowo w Wielkopolsce, tę samą liczbę łanów na posiadanie prawem dziedzicznym. Gdy je przez pewien czas mieli w prawnym posiadaniu, własną wolą kierując się sprzedali je wspomnianym braciom za 28 grzywien srebra na posiadanie prawem dziedzicznym przez ich klasztor pod takim tu zastrzeżonym warunkiem, że gdyby Bogusza i Paweł chcieli te dobra odkupić, to będą mogli w przyszłości odkupić łany posiadane w Wielkopolsce, ich dzieci zaś i krewniacy w żadnym wypadku. Dóbr zaś w Brukalicach ani oni, ani dzieci lub krewniacy jacykolwiek nie będą mogli w przyszłości odkupić, jakakolwiek by się okoliczność wyłoniła, lecz wymieniony wielokroć klasztor te dobra posiadać będzie wieczyście prawem dziedzicznym w spokoju. By więc z powodu wątpliwości nieświadomych rzeczy ludzi nie doszło w przyszłości do zuchwałego odwołania tego zarządzenia utwierdzonego w naszej obecności, po­stanowiliśmy umocnić niniejsze pismo mocą naszej pieczęci. Działo się to we Wrocławiu, w niedzielę 2 grudnia r. P. 1257, w obecności tych: komesa Jana, kasztelana z Ryczyna, komesa Michała, sędziego, magistra Gocwina, komesa Sulisława Redzka z komesem Michałem Daleborowicem i Andrzejem Hugowicem, którzy byli wykonawcami niniejszej sprawy; spośród służebnych zaś Henzo, syn Ilika, Szymon, Idzi, Jucha, Pakosław, Zdzieszyc, Stanisław, podkomorzy, i bardzo wielu innych. Wydano przez ręce pana Ottona pisarza naszego dworu. Koniec przywileju. Oto - panowie i bracia - wyłożona wam została przyczyna, dla której posiadacie trzecią część Brukalic od wielokroć już wspomnianych mężów Boguszy i Pawła. Tu jeszcze nadto troszkę o tych sprawach opowiemy, aby następcy nasi każdemu, kto by ich nagabywał, odpowiedzieć mogli wedle kolejności argumentów.
Rozmiar: 897 bajtów  niejakim Piotrze, który się urodził z matki Boguszy i Pawła, ale nie z ich ojca. Niech będzie wiadomo tym, którzy tę księgę znowu będą czytali, że po śmierci ojca Boguszy i Pawła matka ich poślubiła drugiego męża, także imieniem Racław, z którego urodziła syna i nazwała go Piotrem. Ten Piotr, ponieważ nie jest synem poprzednio wymienionego Racława ani nie pochodzi z rodu pierwszego właściciela Boguchwała Czecha, nie ma żadnego prawa do dziedzictwa w Brukalicach. Przeto panowie i bracia, jeżeli czy to on sam, czy ktoś z jego potomstwa chciałby was w tej sprawie niepokoić, możecie mu odpowiedzieć wedle tu podanego uzasadnienia.
Rozmiar: 1217 bajtówacie od Boguszy i Pawła tamże 1 1/2 łana i o tej sprawie podamy uzasadnienie. Zważcie pilnie, że pisaliśmy o trzech synach wspomnianego Boguchwała Czecha. Pierwszy, Racław, o którego synach Boguszy i Pawle wystarczająco wyłożyliśmy rzecz, z jakiej racji od nich tam w Brukalicach posiadacie trzecią część; nie pominiemy też drugiego syna Boguchwała, imieniem Jakub, i zdamy sprawę o trzecim synu tego Boguchwała, Mścisławie. Ten Mścisław ze swojej prawej żony spłodził syna, którego nazwał Jakubem. Gdy ten Jakub miał 10 lat, ojciec jego Mścisław umarł. Po jego zgonie matka Jakuba poślubiła drugiego męża, pewnego Czecha, imieniem Mirosław, który to Czech Mirosław żywił pasierba, wspomnianego Jakuba, aż do wieku młodzieńczego. Przez ten czas spłodził ze swojej żony, mianowicie matki Jakuba, czterech synów. To, panowie i bracia, napisaliśmy dlatego, byście wiedzieli, że synowie wspomnianego Mirosława - ponieważ nie pochodzą z rodu Boguchwała Czecha, pierwszego właściciela Brukalic - nie mają żadnego prawa do dziedzictwa tamże.
Rozmiar: 897 bajtów  śmierci Jakuba, syna Mścisława. Należy wiedzieć, że wspomniany Jakub, syn Mścisława, umarł, jeszcze nie pojąwszy żony i bez dziedzica; przeto jego część owej posiadłości przypadła jego stryjecznym braciom, tj. Boguszy i Pawłowi, mianowicie połowa zrębu Jakuba.
Rozmiar: 865 bajtówu powiedziano już o trzecim synu, Mścisławie, obecnie zaś powiemy o drugim synu Boguchwała, imieniem Jakub, którego przedtem opuściliśmy. Ten to pomieniony już Jakub był drugim synem Boguchwała Czecha. Ten Jakub po śmierci ojca Boguchwała pojąwszy żonę spłodził z niej syna, którego nazwał Piotrem. Ten Piotr, syn wspomnianego Jakuba, po śmierci stryjecznego brata, mianowicie Jakuba, syna Mścisława, odziedziczył także połowę zrębu owego Jakuba. Oto powód, dlaczego Bogusza i Paweł, wielokroć już wspomniani bracia, ponieważ dwaj synowie....